Długo nie
mogłam zasnąć, próbując zapanować nad swoimi emocjami. Marc zasnął w sekundzie,
kiedy tylko położył się w moim łóżku. Byłam rozanielona i ciągle ściskałam w
dłoniach jego klucz. To był naprawdę piękny gest i nie mogłam tak po prostu
przejść przez to do porządku dziennego. Jeszcze nikt nie zrobił coś takiego dla
mnie, dlatego też czułam się inaczej niż zazwyczaj. Miałam wrażenie, że moja
miłość jest jeszcze większa i rośnie z każdym kolejnym dniem.
Marc wymknął
się z samego rana na trening, pozostawiając na szafce obok łóżka karteczkę z
krótkim wytłumaczeniem jego nieobecności. Byłam strasznie śpiąca, ponieważ
udało mi się zasnąć dopiero nad ranem, a szykowała mi się kolejny pracowity
dzień w studio. Na sam widok jego charakteru pisma, uśmiechnęłam się mimowolnie
i przeczytałam kilka zdań, które poprawiły mi humor już od samego rana.
„Bella, nie miałem serca by Cię budzić,
ponieważ zbyt smacznie spałaś. Pojechałem na trening, dziś wieczorem mecz, o
którym wczoraj Ci opowiadałem. Mam nadzieję, że przyjedziesz. Bilety zostawiłem
Ci na komodzie. Zabierz ze sobą kogo zechcesz. Sergi jest kontuzjowany, więc z
chęcią dotrzyma Ci towarzystwa. Kocham Cię. Marc”
Z uśmiechem
odłożyłam kartkę i podeszłam do komody, na której leżały dwa bilety. No, tak.
Miałam wolne w klubie do końca tygodnia, ale czy chciałam iść na stadion i
ponownie myśleć o pracy? Otóż tak. Bardzo chciałam pójść, ale nie miałam
pewności, że wyrobię się w pracowni z zaległościami, które nieustająco się
piętrzyły. Gdyby tylko Luka wrócił i wziął się do roboty! Sama z Leo miałam pracy
aż zanadto i nie wiedziałam do czego mam włożyć ręce. Najpilniejsze były
pierwsze zamówienia, które nie mogły się opóźnić. Niektórzy wyjeżdżali na
miesiąc miodowy, inni mieli ślub, wszystko musiało odbyć się w terminie. A czas
ostatnio mnie wyjątkowo gonił.