17.02.2014

Chapter 2


Obudziłam się ze straszliwą i rozdzierającą mi głowę migreną. Nie wiem czy to ze względu, że spałam zaledwie cztery godziny, czy przez to, że denerwowałam się próbną sesją na stadionie. Żołądek miałam ściśnięty na samą myśl o spotkaniu z tyloma facetami, którymi chyba żadna kobieta by nie pogardziła. Zjadłam kanapki, które przygotował mi Luka i wypiłam sok pomarańczowy. Brat w ogóle się nie denerwował, albo umiejętnie przede mną grał luzaka.
Cóż, w każdym bądź razie, ja panikowałam jak mało kiedy. Miałam dziwne przeczucie, ale za Chiny ludowe nie mogłam sobie uzmysłowić co jest ze mną nie tak. Założyłam dżinsowe bermudy i czarną obcisłą koszulkę z krótkim rękawkiem. Włosy związałam w niedbałą kitkę i na nos nasunęłam przeciwsłoneczne okulary. Podczas schodzenia po schodach próbowałam zawiązać sznurowadła w granatowych trampkach, ale ostatecznie zrezygnowałam z tego jakże inteligentnego posunięcia, bo nie chciałam stracić swoich zębów. Na parterze dokończyłam sznurowanie i złapałam swoją obszerną torbę z aparatem fotograficznym. Luka zadbał o cały sprzęt, który spoczywał bezpiecznie w jego samochodzie na tylnim siedzeniu, ja w między czasie wyszczotkowałam jeszcze zęby i byłam gotowa. Choć serce nakazywało mi abym wróciła do pokoju.
Lilly posłała mi całusa z okna swojego pokoju, którego złapałam w locie i odesłałam jej z powrotem. Wsiadłam do auta brata i czekałam, aż odjedziemy. Im dłużej byłam w domu, tym mniej chciałam tam jechać. Chciałam załatwić tę całą sesję raz, a porządnie i nie jeździć na stadion niewiadomo ile razy. A przynajmniej chciałabym.
Luka podczas wjazdu na prywatny parking pod stadionem pokazał ochronie plastikową plakietkę, którą dostał od wczorajszego gościa, która uprawniała nas do wjazdu. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę gdzie jesteśmy. Wjechaliśmy na teren Camp Nou.
Nie wierzyłam własnym oczom. Spojrzałam z niedowierzaniem na brata, który zaśmiał się jedynie w odpowiedzi.
- Jak mogłeś mi to zrobić?! – krzyknęłam i trzasnęłam najmocniej jak potrafiłam drzwiami od samochodu. Jakiś facet wysiadając ze swojej sportowej bryki zaśmiał się głośno i pokiwał palcem, by nie doszło do rękoczynów. – Spoko, to mój brat. – mulat zaśmiał się ponownie i złapał za torbę treningową, którą wyciągnął z bagażnika.
- Ale o co Ci w ogóle chodzi? Nie cieszysz się, że będziesz współpracować z najlepszymi? – spiorunowałam go wzrokiem. Przecież doskonale wiedział kto gra w tej drużynie od ładnych paru lat. Kogo unikałam jak ognia i nie chciałam za wszelką cenę spotkać. Nie teraz, nie tutaj. Nigdy.
- Nie dramatyzuj, Izzie. Ok.? Jesteście dorosłymi ludźmi i będziecie zachowywać się jak profesjonaliści, tak? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Jak on mógł przyjąć ofertę od wroga numer 1? – Łap sprzęt i idziemy na górę.
W dalszym stopniu nie dowierzałam. Kręciłam jedynie głową i przeklinałam pod nosem, ale to nic nie dało. Próbowałam go nawet jakoś nastraszyć, ale za każdym razem wybuchał głośnym śmiechem.
- Przyjmij to jako zadanie. Dostaniemy za kilka zdjęć okrągłą sumkę, a może i nawet zahaczymy się tutaj na stałe. Wiesz ile możemy tutaj zarobić?
- Gówno mnie to obchodzi. – syknęłam mu prosto w twarz. Próbowałam dostać się z powrotem do auta, ale skubany zamknął go pilotem i ni bata. Klamka nawet nie drgnęła.
Zrezygnowana do granic możliwości złapałam swoją torbę i przerzuciłam ją przez ramię. Powtarzałam sobie w myślach, że to tylko praca, a ja jakby nie było byłam do cholery jasnej profesjonalistką. Przecież nie jest powiedziane, że go spotkam. Może nie ma go w mieście? Albo kraju? Tak, tak. To zdecydowanie uciszyło moje skołatane serce.
Szłam za swoim bratem i w dalszym ciągu przeklinałam go od najgorszych. Śmiał się na każde moje słowo, ale nie zawrócił. Zapukał do jakiś drzwi i zniknął na chwilę. Minutę później wyszedł z pomieszczenia z wysokim mężczyzną, który posłał mu szeroki uśmiech.
- Alejandro Lopez. – podał mi rękę, którą uścisnęłam. – Zaprowadzę Was na dół. Rozłożycie sprzęt, pooglądacie trening, który niedługo powinien się skończyć... – spojrzał na zegarek. – W zasadzie już powinien się skończyć.
- Gdzie będziemy robić zdjęcia? – spytałam wchodząc w słowo bratu, który chciał o coś zapytać.
- Mamy specjalne pomieszczenie, które spełni standardy. Pan Jorge zadbał by światło było tam jak najlepsze, ale sami będziecie musieli ocenić. – kiwnęłam głową na jego słowa. – Dziś zrobicie zdjęcia portretowe, które umieścimy na stronie internetowej na nowy sezon. Chłopców trochę jest, ale są zdolni więc szybko skończycie. – nie odwzajemniłam jego śmiechu, natomiast Luka śmiał się w najlepsze.
Byłam wściekła i było to widać na pierwszy rzut oka. Pan Alejandro oczywiście nie zapytał co jest tego powodem, ale szepnął mi na ucho, że taka piękna dziewczyna nie powinna się smucić. Ależ ja się nie smuciłam. Byłam wkurzona jak mało kiedy!
Pomieszczenie było spore i w zasadzie znajdowały się tam jakieś krzesła, czarne płótno, które zwisało spod sufitu (zapewne robiło za tło zdjęć) oraz lampy studyjne, które nie powalały nowoczesnością, ale miały coś w sobie. Mogłam pracować na tym sprzęcie, choć przywykłam do bardziej designerskich gadżetów.
Luka rozłożył dodatkowe lampy i zaczęliśmy wszystko profesjonalnie ustawiać. Rozłożyłam dwa statywy i nasze aparaty fotograficzne.
Do pomieszczenia wpadł jakiś piłkarz, który z zaciekawieniem przyglądnął się naszym sprzętom. Miałam wrażenie, że przez moment i mojemu tyłkowi, ale udałam, że nie widzę.
- No, no, no. – zagwizdał. – Mam być pierwszy. Gdzie mam się ustawić? – spytał mnie i równocześnie zmierzył wzrokiem.
- Brałeś przed chwilą prysznic? – przytaknął. – W takim razie idź wysusz do końca włosy, bo gwarantuję Ci, że wyjdziesz paskudnie na zdjęciu. Jakbyś miał tłuste włosy.
- Wszystko mi jedno. – wzruszył ramionami. – Jestem Sergio Busquets. – chciał mi podać rękę, ale go zbyłam.
- Nie obchodzi mnie jak się nazywasz dopóki nie wysuszysz włosów. – powiedziałam stanowczo. Piłkarz zagwizdał i pokiwał głową z niedowierzaniem.
- Charakterek. – rzucił na odchodne i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie w nim samą z bratem.
- Co to przed chwilą było? – spytał spokojnie Luka.
- No, co? – wzruszyłam ramionami i zaczęłam ustawiać ostrość w jednym z aparatów.
- Bądź milsza. Zależy mi na tej pracy. – westchnęłam głośno na jego słowa i niechętnie przytaknęłam. Może i faktycznie zareagowałam zbyt opryskliwie, ale przemawiał za mnie tylko i wyłącznie profesjonalizm.

MUZYKA

Po godzinie zmagań z coraz to innym piłkarzem miałam serdecznie dość, a końca nie było widać. Faktycznie chłopcy byli już przyzwyczajeni do robienia zdjęć i bardzo sprawie nam to wszystko szło, dopóki nie usłyszałam Jego głosu. I nie rozbiłam szklanki, którą trzymałam w ręku.
- Isabell? – usłyszałam za sobą głos Marc’a. Ten głos poznałabym chyba wszędzie. Przeszedł mnie dreszcz, ale nie dałam tego po sobie poznać. Odwróciłam się i jak gdyby od niechcenia rzuciłam krótkie „cześć”. – Co Ty tu robisz? O hej, Luka. – przywitał się z moim bratem uściskiem dłoni, ale nawet na sekundę nie spuścił ze mnie wzroku. – Dawno Cię nie widziałem. Zmieniłaś się, Bella… - tylko On mnie tak nazywał.
Potok słów, który z siebie wylał trwał chyba wieczność. Miałam wrażenie, że ciągle mówi, a ja jedynie kiwałam głową z dezaprobatą.
- Tak Marc, faktycznie. Nie widzieliśmy się jakieś dwa lata…? – spojrzałam na brata, który obserwował nas z przejęciem. Bał się, że przyłożę mu statywem, ale zachowałam klasę. Mordowałam go jedynie w myślach.
- Myślę, że trzy lata. Ale kto by to liczył. – zaśmiał się i usiadł na krześle pośrodku mini planu zdjęciowego. – Więc co tu robicie?
- Mamy zlecenie. – odpowiedział za mnie Luka. – Jeżeli wszystko pójdzie dobrze to będziemy współpracować na stałe.
- A no tak, Jorge odchodzi na emeryturę. – powrócił wzrokiem na mnie, nie przerywając swojego głupkowatego uśmiechu. – W takim razie będziemy się często widywać.
- Mam nadzieję jednak, że rzadko. – syknęłam obserwując go przez obiektyw.
W ogóle się nie zmienił. Może odrobinę zmężniał, ale w dalszym stopniu był nieziemsko przystojny i czarujący. Nienawidziłam się za to, że działał na mnie jak magnes, ale nic nie mogłam poradzić na szybsze bicie mojego serca.
Luka ustawił Marc’a do zdjęcia i zajął się oświetlaniem. To, że przez cały czas patrzył mi prosto w oczy, wytrącało mnie z równowagi. Chciałam mieć to jak najszybciej za sobą, ale czas wlekł się nieubłaganie.
Marc uśmiechał się szeroko do obiektywu. Jego zdjęcia wyszły bardzo naturalnie, bo miałam wrażenie, że śmieje się nie do aparatu, ale do mnie. Głupie myśli wciąż kołatały się po mojej głowy, ale wzięłam się w garść i odeszłam od aparatu.
- Koniec? – spytał, chyba rozczarowany. – Myślałem, że będziemy mieć więcej czasu by pogadać.
- Źle myślałeś. – odwróciłam się plecami i spojrzałam na laptopa, na którym wyświetlały się nowo zrobione zdjęcia. Kiedy poczułam jego dłoń na moim ramieniu, aż podskoczyłam.
- Może pójdziemy później na kawę? – odwróciłam się jak oparzona i spojrzałam na niego z przerażeniem.
- Nie pijam kawy. – odpowiedziałam próbując uniknąć jego wzroku jak tylko się dało.
- W takim razie na coś innego? Pogadamy, to nic wielkiego. – uśmiechnął się szeroko.
- Przykro mi, ale zdaje się, że moja siostra ma inne plany. – przy moim boku stanął niezawodny Luka. Objął mnie ramieniem i spojrzał na piłkarza, który podniósł ręce w geście poddania się. Kiedy wyszedł mogłam swobodnie oddychać. Rzuciłam do brata „dziękuję” i zabrałam się za pakowanie sprzętu. Mieliśmy pojawić się nazajutrz i dokończyć sesję, ponieważ kilkoro piłkarzy nie mogło do nas dotrzeć na czas. Na samą myśl, że mogłabym znów spotkać Marc’a, ogarnęła mnie panika. Wzięłam kilka głębszych oddechów i z aparatem przewieszonym przez ramię udałam się korytarzem do wyjścia.
Przechodząc obok jednego z pomieszczeń doszły mnie głośne głosy i śmiechy. Przystanęłam na sekundę, ale to chyba nie był najlepszy manewr z mojej strony.
- Zobaczycie. Niedługo znowu ją zaliczę. – usłyszałam głos Marc’a i łzy momentalnie stanęły mi w oczach. Śmiech piłkarzy rozniósł się pod całym korytarzu, a ja całkowicie znieruchomiałam. Chciałam odejść, ale mięśnie całkowicie odmówiły mi posłuszeństwa. Dziękowałam Bogu, że nikt nie wyszedł z szatni i nie zastał mnie w takim stanie. Powoli dotarłam do parkingu i zaczekałam na brata, który jak na złość miał jeszcze jakieś formalne sprawy do załatwienia.
Podniosłam wzrok i ujrzałam piątkę piłkarzy zmierzających w kierunku swoich sportowych samochodów. Marc rzucił mi uśmiech i wsiadł do swojego błyszczącego cacka. Miałam wrażenie, że zwymiotuję. Nienawidziłam się za to, że kiedyś darzyłam go tak wielkim uczuciem.

****************************************** 

Chyba nikt się nie spodziewał, że Marc będzie takim ziółkiem :-) No, ale jestem od tego by Was nieustannie zaskakiwać. A mam kilka asów w rękawie! Zachęcam do dołączenia do "obserwatorów" i podsyłania mi linków do Waszych blogów. Chętnie poczytam :3 Pozdrawiam :*

6 komentarzy:

  1. Oooo, hahaha. masz racje, nie spodziewałam się zupełnie takiego Marca! Chociaż, ja na miejscu naszej bohaterki i tak bym pewnie poszła ;p dobrze, że braciszek był z nią Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pragnę serdecznie zaprosić na prolog, który pojawił się na http://tu-me-ayudas.blogspot.com/ Historia opowiada o zagubionej dziewczynie z nieciekawą i smutną przeszłością, która trafia pod opiekę Vazqueza. Powoli odzyskuje pamięć i okazuje się, że sprowadziła na swojego wybawiciela śmiertelne niebezpieczeństwo.

      Usuń
  2. Nie spodziewałam się , że Marc będzie miał taki charakterek :D
    No , to w końcu miła odmiana ^^
    Ale szkoda mi Isabell , bo zdaje się , że w przeszłości przez niego dużo cierpiała . Mam nadzieję , że Bartra zmieni jeszcze swoje podejście ;D
    Dobrze , że ma przy sobie niezawodnego Lukę ; D

    Czekam na następny <3
    Buziaki ; *

    OdpowiedzUsuń
  3. przyznam, że ja sie na pewno nie spodziewałam Marca w takim wydaniu. możnaby myśleć, że jego ponowne pojawienie sie w życiu Izzy nie przyniesie niczego dobrego. w obecnej chwili to i ja mam ochote go zamordować, ale nie tylko w myślach.
    jest tajemniczo. z niecierpliwością czekam na kolejny. pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. ej no! Co to ma znaczyć!? Zniszczyłaś mi mojego idealnego Marca! a pfffffffffffff jak tak można xD
    Czekam na nowość :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojojoj, Marc taki niedobry chłopak? Tego się po nim nie spodziewałam. W sumie zaliczyć to on sobie może panią lekkich obyczajów. Takim zachowaniem załapał u mnie sporego minusa + mam ochotę go rozszarpać :D
    Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale musiałam sobie zrobić chwilę przerwy od Internetów :D

    OdpowiedzUsuń

***********************************************************

***********************************************************