23.02.2014

Chapter 4


Obudziłam się z szerokim uśmiechem na twarzy. Wiedziałam dobrze, że znów będę musiała natknąć się na Marc’a, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam zarobić swoją kasę i już nigdy więcej nie wracać na Camp Nou. Myślałam o przeprowadzce do innego miasta, ale nie chciałam przed nim uciekać. Bycie dorosłą wymaga podejmowania trudnych decyzji i konfrontacji z przeciwnościami losu. A fakt, że chciałam dogryźć Marc’owi tak, aby go mocno zabolało, poprawiał mi zdecydowanie humor.
Luka zrobił śniadanie dla wszystkich i w radosnym humorze jak to miał w zwyczaju zaczął przeglądać poranną gazetę.
-  A Tobie co? – wychylił się znad niej i spojrzał na mnie podejrzliwie. Wzruszyłam ramionami i posłałam mu szeroki uśmiech. – Czemu się uśmiechasz? Stało się coś?
- Daj jej spokój, Luka. – w mojej obronie stanęła Matilde. – Isabell wstała w dobrym humorze i to chyba nie jest powód, żeby na nią naskakiwać z samego rana.
- No, nie. – wrócił z powrotem do czytania, ale za każdym razem gdy przewracał stronę, jego wzrok padał na mnie. Podśmiechiwałam się po nosem i kontynuowałam jedzenie śniadania.
Po porannej kąpieli założyłam krótkie dżinsowe spodenki, czarną bluzkę na ramiączkach i sandały na koturnie. Idealnie podkreśliłam w nich swoje nogi, które Marc zawsze zachwalał. Chciałam się zemścić, ale nie miałam jeszcze obmyślonego planu. Dawkowanie goryczy było dokładnie tym czego potrzebowałam na początek. Musiałam sprawić, że oszaleje na nowo na moim punkcie. A wtedy wbić szpilkę prosto w jego serce.

Pomogłam bratu zapakować nasz sprzęt do auta i pojechaliśmy na kolejny dzień zdjęciowy na Camp Nou. Coraz bardziej podobała mi się wizja stałej pracy z chłopakami, a raczej z jednym. Najgorszym. Moja zemsta miałaby wtedy jakikolwiek sens.
Ponagliłam Lukę, by szybciej wyjmował statywy z bagażnika i pospiesznie wskoczyłam do windy. Mieliśmy dokończyć pracę z ósemką piłkarzy i trenerem, który miał mieć robione zdjęcie na samym końcu.
Ustawiliśmy sprzęt, nastroiłam aparat i czekaliśmy na trybunach na koniec otwartego treningu dla fanów. Camp Nou to faktycznie niesamowite miejsce. Fani najwierniejsi, obserwowali swoich idoli w skupieniu i robili setki zdjęć. Chłopcy naciągali się, co zapewne podobało się piękniejszej połowie trybun, by później rozegrać krótki mecz pomiędzy sobą.
- Niesamowici są, prawda? – westchnął Luka. Przytaknęłam ochoczo i razem zabraliśmy się do wyjścia. Po trzydziestu minutach do prowizorycznego studia fotograficznego wszedł pierwszy piłkarz. Był bardzo sympatyczny i sam podtrzymywał rozmowę, a to rzadko się zdarza. Każdy który zacznie gadać z moim bratem, szybko przekonuje się, że to monolog w wersji Luki.
- Mieszkacie tutaj na stałe? – spytał chłopak.
- Nie ruszaj się! – jęknęłam. Chłopak uśmiechnął się szeroko do obiektywu. – Teraz lepiej. – przyklasnęłam w dłonie. – Mieszkamy tutaj od urodzenia. Luka to mój starszy brat.
- Tak w ogóle to jestem Sergi. Sergi Roberto. – podniósł się z miejsca i pospiesznie podał mi rękę.
- I dziesięciominutowe ustawianie poszło się pieprz… - nie dokończyłam, bo zorientowałam się, że ktoś wszedł. – Isabell. – uścisnęłam mu dłoń i odwróciłam głowę w stronę drzwi.
- Idziesz? – usłyszałam zniecierpliwiony głos Marc’a w stronę mojego nowego znajomego.
- Jeszcze dwa zdjęcia i jesteś wolny. – powiedziałam do szatyna i posłałam go w powrotem na krzesło. Przygięłam się lekko do aparatu i wypięłam pupę dokładnie w stronę, w której stał Marc. Byłam pewna, że zmierzył mnie z góry na dół i taki właśnie miałam cel. Nie byłam jakąś desperatką, o nie! Chciałam wzbudzić w nim dawne wspomnienia, by cierpiał o wiele bardziej niż ja trzy lata temu.
Pożegnałam się z Sergim całusem w policzek i obserwowałam chłopaków jak wychodzą. Marc spiorunował przyjaciela wzrokiem, a mi posłał subtelny uśmieszek. Mina Luki natomiast wołała o pomstę do nieba.
- Co Ty kombinujesz? – spytał kiedy zostaliśmy sami. Posłałam mu niewinne spojrzenie i pokręciłam jedynie głową. W ciszy czekaliśmy na kolejnego piłkarza, który wszedł dopiero po dziesięciu minutach.
Popołudnie przeleciało mi w zawrotnym tempie. Nim zwinęliśmy cały sprzęt minęła piąta. Pan Alejandro poprosił nas do swojego biura i kazał chwilę na niego poczekać. W między czasie Luka włączył na laptopie efekt naszej dwudniowej harówki. Zdjęcia były naprawdę świetne. Wyszły naturalnie i to jest właśnie to co fani chcą widzieć. Nie jakieś tam przeróbki, poprawianie na siłę urody czy obcinanie tego czy tamtego. Szczere uśmiechy wprost do obiektywu. Sama uśmiechałam się przeglądając je razem z panem Alejandro i bratem.
- Są niesamowite. – przyznał od razu mężczyzna.
- To moja siostra. – Luka poklepał mnie po ramieniu z aprobatą. – Ja tylko ustawiałem światło i sprzęt.
- Nie bądź taki skromny, Luka. Bez Ciebie tak naprawdę nic by z tego nie wyszło. – uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Takiego teamu właśnie potrzebujemy w naszej ekipie. – powiedział po chwili starszy mężczyzna. – Razem tworzycie wspaniały duet i bylibyśmy zaszczyceni, gdybyście do nas dołączyli.
Spojrzałam raz to na Alejandro, raz na brata i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jeszcze chyba nikt w życiu tak nas nie docenił. Praca z tymi ludźmi nie była męcząca, a dawała dużo satysfakcji, bo osobiście poznaliśmy barcelońskich bohaterów.
- Ja jestem w szoku. Nie wiem jak Ty, Luka. – spojrzałam na brata, który dalej nie umiał dobrać odpowiednich słów.
- Ja tak samo. – odpowiedział po chwili. – To naprawdę zaszczyt. – podniósł się po chwili i złapał wyciągniętą do niego dłoń mężczyzny. – Jesteśmy zdecydowani na współpracę.
- Bardzo się cieszę. Jutro podpiszemy odpowiednie dokumenty, a tymczasem możemy pokrótce obgadać wasze i nasze warunki. – panowie ponownie usiedli na swoich krzesłach. – Może zacznijmy od tego, że praca w klubie nie ma dokładnie określonych godzin, ale wszystko zawsze ustalane jak zawczasu, bez żadnych niespodzianek. Mecze wyjazdowe planowane są z dużym wyprzedzeniem, więc wszystko można poprzesuwać i dogadać. Najbardziej zależy nam na promocji klubu i naszych zawodników, którzy co jakiś czas mają robione sesje zdjęciowe. Niekiedy wszyscy, niekiedy pojedyncze egzemplarze. W każdym bądź razie jestem gotowy na wasze propozycje i sugestie.
- Czy będziemy mogli zmieniać wstępne założenia sesji? Jeżeli coś jest naprawdę tandetnego to ja nie mogę zagwarantować, że zrobię temu jakieś sensowne zdjęcie. – powiedziałam od razu.
- Macie dowolność w granicach zdrowego rozsądku. Wyjątkami są oczywiście sesje na początku sezonu, które sprawiają najwięcej zamieszania oraz prezentacja nowych strojów na dany sezon. Wtedy reguły są ściśle określone przez zarząd. – odpowiedział mężczyzna. – Macie ważne paszporty? To jest ważne. – przytaknęliśmy. – Doskonale, bo niedługo wyjeżdżamy w tournee po Azji. Tydzień charytatywnych meczy, konferencje prasowe, spotkania z fanami. Mnóstwo zamieszania i pracy. A jak z waszą firmą?
- Ustaliliśmy, że jeżeli praca będzie nam kolidować to zatrudnimy kogoś do pomocy w studio. – powiedział Luka. – Wszystko pogodzimy. Nie musi się Pan martwić.
- Jutro porozmawiamy o sprawach finansowych, a tymczasem muszę się z Wami pożegnać, bo mam radę zarządu i nie wypada mi się na nią spóźnić. – uśmiechnął się przyjaźnie i uścisnął nam dłonie.
Wymieniliśmy jeszcze kilka zdań na korytarzu i ruszyliśmy na parking. Rozsadzała nas energia. Dosłownie podskakiwaliśmy w drodze do auta. Luka cieszył się jak małe dziecko i sądząc po jego minie już planował sesję w dalekiej Azji.
Ja natomiast byłam trochę bardziej sceptyczna, ale nie dawałam tego po sobie znać. Zastanawiało mnie jak pogodzimy pracę w klubie i studio. Przecież to awykonalne, zwłaszcza podczas tournee po Azji. Zatrudnienie nowej osoby nie jest tak prostym zadaniem jak myślał Luka, ale warto było spróbować. W sumie co nam szkodzi.

*************************************

Hej wszystkim! Znów coś nowego. Nawet lubię ten rozdział, ale ocenę jak zawsze pozostawiam Wam :-)

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział , tylko krótki : c
    Eh , jestem dumna z Isabell , że tak powiem :D
    Niech jeszcze bardziej dokopie Marcowi , żeby cierpiał bardziej niż ona ; D
    Mam nadzieję, że znajdą jakąś osobę do pomocy i pojadą na to tournee , bo coś czuję , że tam będzie się działo ^^
    Czekam na następny :3
    Buziaki , kochana ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. ah, faktycznie troche krótko i przyznam, że po takim wstępie myślałam, że bohaterka zrobi coś konkretnego aby sie zemścic na Marcu. z jedej strony ja wiem, zdaje sobie sprawe, że to by było za szybko a z drugiej zachowanie w stosunku do Sergiego to już jest coś. czekamy na kolejny XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oni jak dotąd byli bardzo szczęśliwą rodziną
      ona cieszyła się szczęściem przyjaciół powoli zapominając o własnych niepowodzeniach
      on miał wszystko co chciał a przynajmniej tak mu sie wydawało

      pewnego dnia wszystko sie zmieniło. oni stracili życie. on i ona natomiast najlepszych przyjaciół, zyskując tym samym malutką pociechę, która sprawi, że na nowo uwierzą w miłość.

      razem z Julią Pique serdecznie zapraszamy na naszego nowego bloga o FC Barcelonie
      para-siempre-fcb.blogspot.com

      Usuń
  3. Hoho! Mimo, ze krótki rozdział dużo się dzieje! Powtórzę się: Uwielbiam Isabell! Mama, kocham Marca i powiem że jest biedny, ale no... zasłużył sobie. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pragnę zaprosić na przedostatni rozdział, który pojawił się na http://resumen-de-la-vida.blogspot.com/ Jak zachowa się Fernando po zobaczeniu córki? Czy Colin przyzna się do swoich uczuć? I Czy David wyjawi całą prawdę? Zapraszam również na czwórkę na http://he-was-gone.blogspot.com/ Czy przez tak długi czas uczucia Marca wciąż są tak silne? Co stanie się w dniu urodzin Rose? Zapraszam i pozdrawiam ; *

      Usuń
  4. Już lubię Isabell, dziewczyna nie daje sobie w kaszę dmuchać. Coś mi się wydaje, że sporo się wydarzy podczas tego tournee, ale to bardzo dobrze :D
    Mam nadzieję, że bohaterka dokopie Marcowi i będzie cierpiał (jaka ja zła :c)
    Czekam na kolejny!
    Serdecznie zapraszam do siebie na pierwszy rozdział:
    http://deniaal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nareszcie jestem :> Owszem, rozdzial krotki, ale za to jaki ciekawy ^^ Jestem dumna z Isabell, musze przyznac, ze to moja ulubiona bohaterka i jest do mnie niesamowicie podobna xd (nie wiem jak to zrobilas :>) Mam nadzieje, ze Marc dostanie nauczke xd ( jestem wredna, wybacz) :< to co jeszcze szczegolnie mi sie podobalo to gif pod rozdzialem <3 on tak slodko wyglada z psem *.* no teraz pozostaje czekac na kolejny... duzo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. haha, niecny plan zniszczenia psychicznie Marca i wkurzenie go do granic możliwości, lubię to :D

    OdpowiedzUsuń

***********************************************************

***********************************************************