Cieszyłam się,
że do czasu gdy brat pojawił się na parkingu, potrafiłam dojść do siebie i
nawet przywitać go niemrawym uśmiechem. Marc całkowicie zaprzątnął mój umysł i
robiłam dosłownie wszystko, żeby o nim nie myśleć. Na próżno.
Luka zawiózł
mnie bezpośrednio do rodziców na obiad, gdzie musiałam grać przed nimi
najszczęśliwszą córkę na świecie. Choć moje serce krwawiło i nic nie wskazywało
na to by kiedykolwiek przestało.
- Chcecie
dokładkę? – spytała mama wstając od stołu. Pokręciłam głową i nalałam sobie
soku do szklanki. Matilde i Lilly dołączyły do nas po jakimś czasie. Śmiech
małej rozbiegał się po całym domu, która uciekała przed swoim dziadkiem w
popłochu bawiąc się z nim w ganianego.
- A jak praca
z klubem? Da się z nimi normalnie dogadać, czy gwiazdorzą? – zwróciła się
ponownie do mnie mama.
- Niektórzy są
naprawdę sympatyczni. – odpowiedziałam po chwili namysłu. – Część z nich
niestety myśli, że skoro piszą o nich w gazetach to są jakimiś bóstwami, ale w
rzeczywistości nie umieją ustawić się normalnie do zdjęcia i wychodzą na nich
karykaturalnie. Więcej grają gwiazdy, aniżeli nimi są.
- No, ale
chciałbym zarabiać tyle co oni. – westchnął brat.
- A Ty ciągle
o pieniądzach! – zaśmiał się tata, który ponownie wszedł do salonu. – Macie
okazję poznać mistrzów. Mógłbym się pokroić za coś takiego!
- Masz zbyt
wielkie wyobrażenie co do nich. Naprawdę to normalni ludzie, a piłka to ich
praca. – powiedziałam. – Co prawda większości przydałby się psycholog… -
zawiesiłam na chwilę głos. - …ale kilku z nich bardzo polubiłam. Na przykład
Pique. Bardzo miły gość!
- Poznałaś go?
– tata o mało nie zakrztusił się sokiem.
- Oczywiście,
że tak. Messi’ego też, tylko nie padnij tu na zawał serca. – zaśmiałam się.
Tata był chyba największy fanem klubu na całym świecie. Był na niezliczonych
ilościach meczy i oglądał ich tysiące w telewizji.
Matilde i Luka
siedzieli objęci na kanapie w salonie, a ja z podkurczonymi nogami zatonęłam w
fotelu naprzeciwko nich. Mama ciągle wypytywała o nasze nowe zlecenie, ale
dałam dojść do głosu bratu, który chętniej paplał jak najęty. Słuchałam go w
absolutnej ciszy, ale miałam przed oczami szare tęczówki Marc’a, które
przeszywały mnie po południu. Nawet w najśmielszych snach nie pomyślałabym
nawet, że go spotkam. Ba! Gdybym miała wybór to prawdopodobnie uciekłabym gdzie
pieprz rośnie, żeby tylko go nie zobaczyć. Gdyby nie Luka i jego przelicznik
pieniędzy, wszystko toczyłoby się swoim biegiem i nie zawracałabym sobie głowy
licealną miłością.
Tata wymęczył
mnie na odchodne, kiedy ma się spodziewać wnuków. W odpowiedzi wskazałam na
Matilde, ale blondynka od razu zaprzeczyła jakoby spodziewała się potomka.
Przez to, że
mieszkałam z Luką i jego rodziną, pragnęłam ciszy i spokoju. Lilly
odziedziczyła po moim bracie wszystkie najgorsze cechy charakteru, czyli
gadatliwość, roztrzepanie i zawracanie gitary, kiedy tylko miała ochotę.
Po usilnych
błaganiach ze strony małej, wreszcie zdecydowałam się zabrać ją na lody do
pobliskiej kawiarenki. Marudziła od godziny, więc wolałam szybko załatwić
sprawę, niż męczyć się z nią cały wieczór. Matilde była mi strasznie wdzięczna,
że zabieram małą na spacer, bo nienajlepiej się czuła, a Luka wyszedł na
spotkanie z klientem.
- Ciociu…. –
Lilly przeciągnęła ostatnią literę słowa jak najdłużej się dało i spojrzała na
mnie swoimi wielkimi oczyma. – Chciałabym mieć pieska.
- A ja
jednorożca i milion dolarów, ale nie mam. – pociągnęłam ją za rączkę, by
dorównała mi kroku. Nie byłam najlepszą ciocią na świecie, ale starałam się nią
być. Kupiłam małej gałkę lodów czekoladowych, a sobie sorbet malinowy i
ruszyłyśmy wolnym krokiem do domu.
- Hej, mała! –
usłyszałam pisk dochodzący gdzieś z ulicy. Odwróciłam się momentalnie i
ujrzałam samochód Marc’a, który dotrzymuje nam tempa. – Gdzie tak pędzisz? – z
bocznego siedzenia wychylił się nieznany mi chłopak, który pomachał mi wesoło.
Lilly odpowiedziała tym samym, ale złapałam jej rączkę i przyciągnęłam ją mocno
do siebie.
- Hej, Marc.
To kiedy wy byliście razem? – krzyknął chłopak. – To Twoje? – wskazał na Lilly,
która na słowa chłopaka upuściła swoje lody. Aby nie płakała podałam jej swoje,
które trzymałam w ręce i wytarłam jej rączkę, którą zdążyła sobie pobrudzić na
czekoladowo.
- Zwariowałeś?
Za duża jest. – odpowiedział spokojnie brunet. – Zresztą my zawsze się
zabezpieczaliśmy. – zaśmiał się, na co jego kolega opowiedział tym samym. Nie
chciałam, żeby Lilly słuchała jego głupich wywodów i pociągnęłam ją za sobą. – Dalej
mieszkasz z rodzicami na ulicy Major?
- Nie Twoja
sprawa. – syknęłam ciągnąc za sobą bratanicę. Chciałam jak najszybciej dotrzeć
do domu brata, ale oni dalej jechali za nami.
- A ja
chciałem się z Tobą umówić tylko na kawę. I co Ci było szkoda? To tylko kawa. –
marudził dalej.
- Nie chcę
mieć z Tobą nic do czynienia. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli ze sobą
współpracować. – odpowiedziałam.
- Co jej
takiego zrobiłeś? – spytał koleś siedzący w aucie.
- Taki już ma
charakterek. – zaśmiał się Marc. Pomachał Lilly i odjechał z piskiem opon. Za
jakie grzechy musiałam go znowu spotkać? Zrobiłam coś komu? Uraziłam? No może
czasami, ale to przecież nie powód bym musiała tolerować coś takiego.
Moja relacja z
Marc’iem była bardzo intensywna. Znałam go od podstawówki, ale nigdy za sobą
nie przepadaliśmy. Ciągłe drwiny z jego strony i docinki z mojej, standardowo.
W gimnazjum nasze drogi się rozeszły, chociaż nasze rodziny się znały i często
widywały. Unikałam go, bo nie miałam ochoty na spory i wzajemne dogryzanie.
Kiedy trafiliśmy do jednego liceum, Marc był już w FC Barcelonie i brylował na
korytarzach szkoły niczym młody Bóg. Miał zdecydowanie zapędy na najbardziej
popularnego chłopaka w szkole i tak faktycznie było. Każdy go lubił, miał
zgraję oddanych fanek, które ściągały majtki na jego zawołanie oraz kumpli,
którzy zdecydowanie podnieśli swoje notowania na szkolnym rynku „ciachowatości”.
Więc jak to się stało, że na siebie wpadliśmy? To było coś nagłego i w żadnym
wypadku niespodziewanego, ale wpadłam na niego potykając się o czyjś leżący na
podłodze plecak. Wpadłam prosto w jego ramiona. Był przystojny i od razu się
zauroczyłam. Miałam siedemnaście lat, zakochiwałam się praktycznie przez cały
czas, ale z nim to było coś zupełnie innego. Dopiero z perspektywy czasu zdałam
sobie sprawę, że nasz związek opierał się tylko wyłącznie na łóżku, leżeniu na
moim dachu i obserwacji gwiazd. Banał i tandeta jakich mało, ale wtedy byłam
zachwycona. W zasadzie nie pokazywaliśmy się razem, bo „nie chcieliśmy, by
nasze szczęście zalało całą szkołę”. Akurat. Może on podchodził do tego z
wielkim dystansem, ale ja zaangażowałam się na sto procent. Po prawie roku
bawienia się w kotka i myszkę, postanowiłam zakończyć to raz na zawsze.
Wybrałam najmniej odpowiedni moment na taką rozmowę, a mianowicie studniówkę.
Wszyscy bawili się na całego, a my siedzieliśmy na schodach zewnętrznych i
przechodziliśmy trudny monolog, bo tym razem tylko ja mówiłam. Powiedziałam
wszystko co leżało mi na sercu i miałam nadzieję, że tej nocy zaczniemy
wszystko na nowo. Kiedy usłyszałam jego śmiech z niedowierzania łzy pociekły po
moich policzkach. Z początku zapierał się, że jestem dla niego najważniejsza i
mam nie siać paniki. Później jednak i tak wyznał, że będzie na stałe grać w
drużynie, więc nie ma sensu brnąć dalej w związek bez przyszłości. Kiedy jakieś
dziewczyny wyszły na zewnątrz i stanęły obok niego, rzucił na odchodne, że i
tak chodziło mu głównie o seks.
Nie, nie miałam
złamanego serca. Moje serce rozsypało się na miliony malutkich kawałeczków, nie
do odbudowania.
Widząc go po
trzech latach wszystkie najgorsze wspomnienia powróciły. Powrócił też ból, z
którego nie mogłam się otrząsnąć przez prawie rok. Przez niego nie mogłam się
na nowo zakochać w chłopakach, którzy byli warci miłości… nie chciałam znowu
poczuć rozgoryczenia i straty. Nie chciałam być traktowana jak przedmiot, który
znudził się i został rzucony w kąt.
Nikomu nie
przyznałam się co tak naprawdę zaszło pomiędzy mną, a Marc’iem. Najwyraźniej on
nie czuł się niczemu winny i opowiadał swoim kumplom o naszych perypetiach. Po
trzech latach miałam już gruby pancerz, który nie pozwalał mnie tak dotkliwie
ranić.
Ze złamanym
sercem, czy bez… chciałam się jakoś na nim zemścić.
A zemsta w
takich przypadkach bywa zabójczo trująca.
*****************************************
Hej. Za wszystkie błędy przepraszam, ale nie miałam chwili by je sprawdzić. Wreszcie mam odpoczynek po sesji, więc spodziewajcie się nowości już niebawem :-)
no no no, jakiej pary dostałaś, ze piszesz i piszesz :D
OdpowiedzUsuńale mnie to odpowiada!
Ej no, dalej nie mogę przeboleć tego, ze zrobiłaś z Marca takiego chama ;c
ale burak. no przepraszam, że sie uniose, ale taka prawda. boje sie tylko, że z tej zemsty może nic nie wyjść. co jeśli znowu sie niechcący zaangażuje? bedzie cierpiec. tak czy siak sądzę, że Marc powinien dostać nauczkę.
OdpowiedzUsuńdo kolejnego! ;)
Nie mogę się przyzwyczaić do takiego Bartry :D
OdpowiedzUsuńTutaj jest taki chamski i egoistyczny , że normalnie udusiłabym go na miejscu :D
No i szczerze mówiąc to nie miałabym nic przeciwko , żeby Isabell się na nim odegrała .xD
Czekam z niecierpliwością na następny <3
Buziaki ; *
Nie wiem od czego mam zacząć XD Przepraszam, że wcześniej nie napisałam komentarza ale to wina cholernej poprawki z matmy i durnego telefonu >< Ale dodaję teraz i mam nadzieję, że mi wybaczysz, prawda? Jest mi straszliwie głupio ;________; Zacznę może od tła z racji, że wcześniej mnie tu nie było. Tło jest boskie <3 Matko zdjęcie, kolorystyka <3 Cudne po prostu ^^ Sama robisz takie cudeńka czy to na zamówienie? hehe Musisz mnie wtajemniczyć ze względu na to, że temat FC Barcelony jest mi obcy, za co z góry przepraszam. W końcu na naukę nigdy nie jest za późno, prawda? :D Szkoda, że zrobiłaś z Marca takiego chama xdd Nie daruję tego :D No ale powinien dostać nauczkę :) Jeszcze kilka rozdziałów i wciągnę się na maksa haha ^^ Poinformuj mnie o następnym, ok? Postaram się od razu dodać komentarz :> No i na zakończenie pytanko: jak zrobić zabezpieczenie przed kopiowaniem? :) No i zapraszam do mnie na 17, który wyszedł raczej przeciętnie ale ocenę pozostawiam Tobie. Duuuużo weny i całuski :*
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz. Cały szablon pobrałam ze strony, której link mam z boku. Nie jestem aż tak zdolna by robić je sama :P
UsuńJeżeli chodzi o zakaz kopiowania, to wpisałam sobie w google i znalazłam jakiś blog z pomocami - jest jakiś kod, który się wklejaw układ bloga, tzn w html i działa ;-)