24.03.2014

Chapter 8


Widząc jak Marc spogląda na mnie i Eric’a miałam niesamowitą satysfakcję. W duchu cieszyłam się, że tym razem to on miał posępną minę, a nie ja. W końcu mój plan miał za zadanie zemstę i tylko na tym chciałam się skupić. Wymieniłam się ze starszym z braci numerami i pożegnałam buziakiem w policzek.
Spakowałam do torby dwa aparaty, ogarnęłam się mniej więcej i mogłam wsiąść razem z Pique i Pedro do mercedesa, którego nam przysłano. Przez całą podróż śmialiśmy się jak opętani. Chłopcy wywoływali u mnie napady płaczu, ale tylko w pozytywnym sensie. Zboczone żarty Pedrito wypełniały cały samochód, a ja i Pique pokładaliśmy się na siedzeniach i nie mogliśmy już wytrzymać. Kiedy wreszcie podjechaliśmy pod jeden z wieżowców, mogłam wziąć głęboki wdech i doprowadzić się do porządku. Chciałam w końcu wyglądać na profesjonalistkę. Złapałam jeden z aparatów i wybiegłam na zewnątrz razem z chłopakami. W wielkim holu dołączył do nas trener oraz tłumacz, który miał ułatwić komunikację.
- Witam wszystkich na konferencji prasowej zawodników FC Barcelona, Gerarda Pique i Pedro Rodriquez oraz trenera Gerardo Martino. – nad długim biurkiem za którym siedzieli chłopcy, podniósł się starszy mężczyzna z szerokim uśmiechem na twarzy. – Chciałbym oficjalnie powitać klub, który dziś rozpoczął swoje tourne po naszym pięknym kraju. Mam nadzieję, że pobyt w Chinach będzie produktywny, zaowocuje dalszą współpracą na linii Chiny-Hiszpania oraz że piłkarze spędzą tutaj wspaniały czas na treningach i nie tylko. – puścił oczko w kierunku fotoreporterów.
Jako iż miałam plakietkę zawieszoną na szyi, miałam dostęp do pierwszego rzędu i mogłam lewitować pomiędzy biurkiem, a dziennikarzami. Czułam się jak VIP, ponieważ miałam dostęp w miejsca, o których inni dziennikarze mogli tylko pomarzyć.
- Po pierwsze chcielibyśmy ogromnie podziękować organizatorom za zaproszenie do tego pięknego kraju. – zaczął niepewnie Pique. Poczekał, aż tłumacz spełni swoją rolę i mógł kontynuować. – To dla nas niesamowite przeżycie, mimo iż jesteśmy tutaj nie pierwszy raz. Chiny za każdym razem inspirują i zaskakują nas coraz bardziej. – zrobił krótką chwilę. – Mamy nadzieję, że to nie ostatnia nasza wizyta tutaj i już nie możemy doczekać się pierwszych meczy z naszymi przyjaciółmi.
- Chciałbym dodać, że przepraszamy za nasz wygląd, ale lecieliśmy ponad 18 godzin. – zaśmiał się głośno Pedrito, przez co wywołał śmiechy pod nosem wśród dziennikarzy.
Fotoreporterzy zalali piłkarzy serią pytań. Czułam się jak na przesłuchaniu, ponieważ wypytywali o najróżniejsze szczegóły z ich życia. Oczywiście prywatnego, a nie zawodowego. Najczęstszym wątkiem był oczywiście związek Pique z Shakirą, co wywoływało szmery wśród dziennikarzy. Pedrito śmiał się jak głupi do sera, co wywoływało szeroki uśmiech na mojej twarzy i wolałam skupiać się na robieniu zdjęć właśnie niemu, niż zażenowanemu Gerardowi. W obronie chłopaka stanął trener, który przypomniał, że konferencja miała na celu przedstawienie planu tourne klubu, a nie trasy koncertowej Shakiry. Bardzo spodobało mi się do zdanie i zareagowałam oklaskami jak część moich sąsiadów z ławki obok.
Trener rzucił kilkoma anegdotkami z ostatnich wizyt na Dalekim Wschodzie i oddał się w ręce ciekawskich dziennikarzy, którzy zasypali go pytaniami. Robiłam zdjęcia troszkę znudzonym już chłopakom, którzy marzyli o łóżku, a nie o konferencji, która trwała zdecydowanie za długo. Po kolejnym pytaniu trener zadecydował o końcu, wymigując się dalszymi obowiązkami. Razem z Gerardem i Pedro odetchnęliśmy z ulgą. Wsiedliśmy do mercedesa i wróciliśmy do hotelu.

W drodze do swojego pokoju po raz kolejny tego dnia natknęłam się na Marc’a, który zauważył mnie w ostatniej chwili, kiedy koło niego przechodziłam. Wyminęłam go pospiesznie, ale poczułam jego dłoń, która złapała mnie za nadgarstek, przez co nie mogłam zrobić kolejnego kroku.
- Możemy pogadać? – spytał wbijając swój wzrok w moje oczy.
- Nie mamy o czym. – odrzekłam spokojnie próbując wyrwać się z jego uścisku.
- To spotkanie z moim bratem… nie jest najlepszym pomysłem. – zawiesił na chwilę swój głos. Spojrzałam na niego zaskoczona i po chwili zaśmiałam się głośno. – Mówię poważnie. On jest babiarzem, będziesz cierpieć.
- Czyli to cecha rodzinna. – skomentowałam krótko i wyrwałam dłoń z jego mocnego uścisku. Marc spojrzał na mnie nie dowierzając w moje słowa. Chyba miał wrażenie, że ktoś uderza go pięścią w twarz lub oblewa kubłem zimnej wody. Cóż skonfrontowanie się z prawdą bywa naprawdę bolesne. Miałam nieprawdopodobną przyjemność uczestniczyć w tym jakże ciekawym doświadczeniu.
Marc tkwił przez moment w bezruchu, by po chwili złapać mnie za ramiona i przygwoździć do ściany. Torba, którą miałam zawieszoną na ramieniu upadła z hukiem na podłogę, co w ogóle go nie obchodziło.
- Jesteś hipokrytką! – syknął przez zaciśnięte zęby wciąż zaciskając dłonie na moich ramionach. Nie miałam jak się uwolnić, ponieważ był zdecydowanie silniejszy ode mnie. Zresztą nie wiedziałam sama czy chcę uciekać. Wciąż miał to swoje spojrzenie, które przeszywało mnie na wylot i hipnotyzowało za każdym razem gdy nienawidziłam go najbardziej na świecie. Kiedy chciałam wykrzyczeć mu wszystko w twarz, wystarczyło, że na mnie spojrzał. Kolana mimowolnie się pode mną uginały. Byłam zbyt słaba, by z nim walczyć.
- To Ty jesteś największym hipokrytą. Myślisz, że po tylu latach masz coś do powiedzenia w moim życiu? Mam prawo spotykać się z kim chcę i  na pewno nie Ty będziesz decydować czy randka z Twoim bratem to dobry pomysł, czy nie. – zebrałam w sobie dość siły, by go od siebie odepchnąć.
- Przecież to nie randka. – rzucił od niechcenia.
- A może jednak? – zaśmiałam się mu prosto w twarz. Miałam dość tej chorej sytuacji. Tak bardzo chciałam zemsty, że cała się w niej zatracałam. Z jednej strony chciałam aby cierpiał, z drugiej nie dopuszczałam do tego. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
Wyminęłam go czym prędzej, bym nie musiała już na niego patrzeć. Brakowało ułamka sekundy, a wylądowałabym w jego ramionach.
Czułam się fatalnie. Nie miałam ochoty na wychodzenie ze swojego pokoju, ale umówiona byłam z Eric’iem, który w sms’ie przysłał mi dokładne współrzędne miejsca w którym mieliśmy się spotkać. Luka nie chciał puścić mnie samą, by włóczyć się po zupełnie obcym mi mieście. Zamówiłam jednak taksówkę i wyszłam mimo jego wyraźnego sprzeciwu.
Aparat po raz pierwszy w życiu ciążył mi na ramieniu. Gdyby nie fakt, że już zbyt daleko zabrnęłam w swoim chorym planie, to napisałabym chłopakowi, że nie mam ochoty na spotkanie. Jednak możliwość wbicia Marc’owi szpilki prosto w jego serce, była bardziej kusząca.
Eric przywitał mnie szerokim uśmiechem na twarzy. Był strasznie podobny do swojego brata, a to za sprawą tego, że był starszy od niego o jakieś pięć minut. Uśmiechał się w identyczny sposób, miał tę samą flirciarską naturę i nieziemskie oczy.
- W dalszym stopniu nie wiem jak to się stało, że zostałeś modelem! – pstryknęłam mu kilka zdjęć z zaskoczenia, co wyraźnie mu się spodobało. – Casting?
- Po skończeniu liceum pojechałem do Stanów. Chciałem zacząć tam studia, ale pewnego mroźnego, grudniowego dnia… spotkałem Thomasa Clarc’a z agencji Next. Zaproponował mi współpracę przy jednej z sesji zdjęciowych dla Elle. Stwierdziłem, że nic mi nie szkodzi, a mogę sobie w ten sposób dorobić. Zrobiłem jedną sesję, kilka dni później kolejną i tak się wkręciłem na dobre. Podpisałem umowę z agencją i latam tu i tam, mam mnóstwo roboty, bo chyba sama dobrze wiesz na czym to wszystko polega.
- Miałam okazję robić sesję dla gazety i podziękowałam równie szybko co zaczęłam. Musisz zrobić kilkanaście świetnych zdjęć, które w rezultacie i tak wylądują w koszu, bo wydawca zdecyduje się na jedno, góra dwa.
- Dlaczego zrezygnowałaś? Dorobiłabyś się na tym niezłej sumki. – usiadł na murku z rękoma skrzyżowanymi na torsie.
- Pewnie tak, ale jestem zbyt nerwowa na pracę z tyloma ludźmi, którzy skaczą mi koło głowy. Jestem indywidualistką i nie lubię, gdy ktoś wyraża opinię o moich zdjęciach. – chłopak odpowiedział mi uśmiechem. – Nie wykluczam, że kiedyś do tego wrócę, ale póki co zaczęłam pracę z klubem i muszę się nad tym skupić.
- Masz studio?
- Tak, „La Tortura”. – odpowiedział mi głośnym śmiechem. – No co? Lepiej, żeby klienci od razu wiedzieli z kim mają do czynienia i zastanowili się dwa razy nim przekroczą próg. – puściłam mu oczko.
- Nazwa chwytliwa. – zrobił na chwilę pauzę, by spojrzeć wprost w obiektyw co uchwyciłam sekundę później na zdjęciu. – Marc nie był zachwycony tym, że robisz mi zdjęcia.
- Dlaczego? – spytałam nie odwracając wzroku od wyświetlacza aparatu. Nie chciałam pokazać mu swoich ust, które delikatnie wykrzywiły się mimowolnie w uśmiech.
- Stwierdził, że odciągam się od klubu, a przecież to z nimi masz umowę, a nie ze mną. – zaśmiał się. – No, ale moim zdaniem jest zazdrosny.
- Zwariowałeś. O mnie? – prychnęłam pod nosem. – On jest zazdrosny tylko i wyłącznie o siebie. – wróciłam wzrokiem do obiektywu.
- Zawsze był o Ciebie zazdrosny. Nawet po waszym zerwaniu. – nie chciałam spędzić wieczoru na wspomnieniach o moim dawnym związku, ale chyba Eric miał inne plany. – Zawsze miałem wrażenie, że porównywał każdą kolejną dziewczynę do Ciebie.
- Możesz już przestać? – zdecydowanie zepsuł mi się humor. Chciałam wracać, ale chłopak od razu przeprosił mnie za swoje nieznośnie zachowanie. Przez resztę wieczoru skupiliśmy się na robieniu zdjęć. Byłam z nich szczególnie zadowolona, bo były bardzo naturalne. Eric wyglądał czarująco, jak to zawsze miał w zwyczaju i posyłał mi uśmiechy, które tak bardzo przypominały jego młodszego brata.
Odprowadził mnie pod hotel i pożegnał buziakiem w policzek. Przemknęłam jak duch przez hol i wyjechałam windą na piętnaste piętro. Na korytarzu na całe szczęście nie spotkałam Marc’a, który zapewne wypytywałby mnie o spotkanie. W pokoju zastałam brata wiszącego na skype. Przywitałam się z Lilli i Matilde, które pomachały do mnie przez kamerkę internetową. Wzięłam długi prysznic, który postawił mnie na nogi i wróciłam do pokoju. Brat przeglądnął zdjęcia, które zrobiłam Eric’owi i stwierdził, że faktycznie ma „modelową urodę”. Cóż, nie mogłam się z nim nie zgodzić. Nawet jego styl poruszania się był specyficzny, wyglądał jakby urwał się z wybiegu.
Jego brat był w tym przypadku zupełnie inny. W wielu sprawach nie różnili się od siebie w ogóle, ale młodszy z braci miał w sobie to coś. Nie mogłam tego określić, po prostu „to coś”. Chciałam wybić go sobie z głowy, ale nie potrafiłam. Wielokrotnie próbowałam zaprzątnąć sobie myśli kimś innym, ale na próżno.
Dla mnie nawet zemsta była zbyt trudna. Coraz częściej zastanawiałam się nad tym czy miała w ogóle jakikolwiek sens. Rozkochanie go w sobie, wykorzystanie i porzucenie? To przecież nie był mój styl. Nigdy taka nie byłam. Nie byłam mściwa. Złamane serce naprawdę potrafi namieszać. W życiu, w myślach, we wszystkim. Ale czego mogłam się spodziewać? Kilka słodkich minek, uśmiechów i miałby być mój? Zbyt mocno wierzyłam w swoje zdolności i zaczynałam po raz pierwszy mieć poważne wątpliwości. Lepiej późno niż wcale.

************************************* 

Witam wszystkich bardzo serdecznie! Troszkę nadrobiłam jeśli chodzi o mojego drugiego bloga, co zaowocowało tym, że jestem do tyłu z tym blogiem! I tak źle i tak niedobrze :-)

8 komentarzy:

  1. Na początku chciałabym Cię bardzo przeprosić , że tak zaniedbałam komentowanie tego bloga . Miałam strasznie dużo nauki i prawie w ogóle wolnego czasu . Mam nadzieję , że zrozumiesz :*
    Ja tam nie mam nic przeciwko temu , żeby Isabell nadal kontynuowała swoją zemstę xD
    Chociaż nie wiem , czy wytrzyma , skoro już zaczęła mieć wątpliwości i nie może się oprzeć urokowi Bartry ^^
    Widzieć minę Marca - to rzeczywiście byłoby bezcenne :D
    Czekam z niecierpliwością na następny <3
    Buziaki , kochana ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo mi się podoba :D na pewno będę zaglądać i oczywiście czekam na kolejny a tymczasem zapraszam cię do siebie na opowiadanie o Neymarze :*
    Zachęcam do czytania i wyrażania opinii :*
    Pozdrawiam:*
    queriendote-en-mis-brazos.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. matko ale pędzisz z tymi rozdziałami :D
    Co nie zajrzę na pocztę to powiadomienie o nowości hihihi
    No proszę Marc się odzywa? pfffff i jeszcze śmie ją uprzedzać o niby-zamiar Erica, szczyt wszystkiego!
    No cham!

    OdpowiedzUsuń
  4. i faktycznie, Marc chyba zazdrosny jest, no i o to chodziło. w ogóle Eric ciekawe rzeczy tu Isabell opowiada. moze jego brat rzeczywiscie nie "wyleczyl sie" z milosci do Izzie? tylko dlaczego tak ją potraktował/traktuje. mój mózg chyba tego nie ogarnie, ale co sie dziwic, wczesna pora jeszcze jest. XD tekst o tourne i trasie koncertowej Shak naprawde fajny. powalil mnie w takim kontekscie :D
    rozdzial jak zwykle swietny. czekam na kolejny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Awwww, Marc kochaniutki <3 Eric, nie ładnie za plecami brata takie rzeczy Isabell opowiadać. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na 2 rozdział http://tu-me-ayudas.blogspot.com/

      Usuń
  6. Mam wrażenie, że wszystko to za niedługo źle się skończy. Nie ma to jak mój optymizm, : )

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie ma to jak przeczytać rozdział i zapomnieć go skomentować, trzeba być mną :D
    Wydaje mi się, że Marc jest zazdrosny i niedługo może się to źle skończyć. Isabell nie powinna robić niczego wbrew sobie bo będzie tylko tego żałowała, a przecież w zemście nie o to chodzi.
    Mam nadzieję, że dziewczyna znajdzie inną drogę zemsty, którą będzie mogła zrealizować ze spokojnym sumieniem.
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń

***********************************************************

***********************************************************