16.05.2014

Chapter 17


Poczucie wolności, wyzwolenia i radości. To właśnie towarzyszyło mi w drodze powrotnej do swojego pokoju. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i weszłam do środka. Miałam znakomity humor. Wzięłam prysznic, ponieważ czułam się nie na tyle świeżo i zeszłam do restauracji na parterze, gdzie wzrokiem odnalazłam chłopców. Pomachałam im radośnie i usiadłam przy ich stoliku.
- Gdzie się włóczycie? I czemu beze mnie? – spiorunowałam wzrokiem Alexis’a.
- Nie było Cię w pokoju, bo pukałem, a później zobaczyłem Cię na plaży. A u Marc’a byłaś jaka laska. Stwierdziliśmy, że idziemy sami. – odpowiedział szybko. O mało nie zakrztusiłam się kawą na jego słowa o jakiejś dziewczynie. Gdyby wiedział, że to ja to chyba miałby podobną do mnie minę.
- No, ale ważne, że już jestem. – próbowałam jakoś zmienić temat. – I widzieliście coś ciekawego na mieście?
- W zasadzie to mało, bo szybko przegonił nas deszcz. Ale na pierwszy rzut oka to miasto jest całkiem urocze. – śmiech Chilijczyka wypełnił całą restaurację. – Jutro też się wybierzemy, może więcej zobaczymy.
- Jadłaś już kolację? – zwrócił się do mnie Thiago. Pokiwałam głową, na co piłkarz kiwnął ręką w stronę kelnera. Zamówił mi coś do jedzenia i nalał do szklanki świeży sok pomarańczowy. Kiedy do restauracji wszedł Marc, mój uśmiech stał się szerszy, co nie uszło uwadze Sergi’ego Roberto.
Brunet podszedł do naszego stolika. Był zdekoncentrowany i próbował nie skupiać swojego wzroku na mnie, ale mimo swoich najszczerszych sił i tak jego spojrzenie lądowało na mojej osobie.
- Wyglądasz na zmarnowanego. – zauważył od razu Thiago.
- Miałem ciężki wieczór. – odpowiedział po chwili. Złapał się za głowę, przez co naprężył swoje mięśnie i utkwił wzrok w szklance wody, która stała na stole. Miałam ogromną satysfakcję widząc go w takim stanie. Czułam się wreszcie oderwana od przeszłości i skupiłam się tylko i wyłącznie na przyszłości.
- Słyszeliśmy, że miałeś towarzystwo. – zaśmiał się głośno Alexis, na co Marc spiorunował go wzrokiem. Zamówił coś do jedzenia, przy okazji kiedy kelnerka przyniosła moją kolację. Zezował na mnie swoim wzrokiem, ja natomiast bez żadnego zawahania i mrugnięcia spoglądałam na niego.
- Towarzystwo? Czuję się wykorzystany. – wyszczerzył szereg białych zębów. Nie poczułam się nawet na moment głupio. Miałam wrażenie, że ten wieczór zmienił mnie na dobre. Wyzbyłam się ciągłego przepraszania świat i ludzi za to, że żyję. Poczułam się wolna jak nigdy dotąd.
- Wykorzystany? – Alexis wybałuszył oczy. – To jakaś miejscowa laska?
- Coś w tym stylu. – oboje mieliśmy ciężkie charaktery, a to musiało zaowocować różnymi akcjami. To co wydarzyło się podczas pierwszego wieczoru w La Palma wywoływało szybsze bicie mojego serca. Ale nie miałam wyrzutów sumienia.
- A Ty co taka wesolutka? – Sergi zmierzył mnie wzrokiem. Miałam przeczucie, że wywierci we mnie dziurę.
- Jestem na wakacjach. – myślałam, że moja odpowiedź go usatysfakcjonuje, ale nie dawał za wygraną.
- Spacer na plaży dał Ci kopa? – zmrużył oczy.
- Otóż to, Sergi. – puściłam mu subtelne oczko i zajęłam się swoim talerzem. Co chwilę odrywałam wzrok, by spojrzeć na swoich towarzyszy, którzy opowiadali przeróżne anegdotki z szatni. Ich śmiechy wypełniły całą restaurację. Większość gości nie miała nic przeciwko, tylko kilku chłopaków poczuło zagrożenie przed swoimi dziewczynami i posyłało w naszym kierunku mordercze spojrzenia. Wyszliśmy z restauracji po 23 i rozeszliśmy się grzecznie do swoich pokoi.
Kiedy niebo ponownie spowiło się piorunami, usiadłam na parapecie. Byłam zdenerwowana, ponieważ byłam sama w wielkim i ciemnym apartamencie. Gdy nagle światło zgasło, ponieważ wysiadł prąd, zaczęłam mimowolnie panikować. Pokojówka przyniosła mi chwilę później zestaw świeczek, które choć odrobinę rozświetliły ponurą noc. Próbowałam ją wypytać o to jak długo nie będzie działać prąd, ale sama dziewczyna nie wiedziała do końca jak wygląda sytuacja. Uspokoiła mnie odrobinę, ale nie na tyle by szybko zasnąć.
Nie myśląc dużo więcej, złapałam jedną z zapalonych świeczek i skierowałam się do pokoju obok. Marc otworzył mi drzwi i przywitał mnie z wielkim zaskoczeniem. Zaprosił mnie jednak do środka gestem ręki i zamknął za mną drzwi.
- Nie chcę być sama w taką burzę. – skierowałam się prosto na kanapę. Marc podążył za mną i usiadł na stoliku. – O co chodzi z prądem?
- Rozmawiałem z recepcjonistką. Wichura zerwała połączenia energetyczne z hotelem. Z samego rana ma przyjść pomoc techniczna. – odpowiedział. Podwinęłam nogi pod siebie i przytuliłam do poduszki. – Chyba powinniśmy porozmawiać o tym co zaszło.
- Nie wiem czy jest jakiś sens. – wzruszyłam ramionami.
- Myślę, że to co zaszło… było… - zawiesił na chwilę głos. - …niespodziewane. Ale było naprawdę… nie wiem jak to określić.
- Zadawalające? – przytaknął mi od razu. Wymieniliśmy się uśmiechami i coraz bardziej czułam się swobodnie w jego towarzystwie.
- Zawsze możemy to powtórzyć. Nie mam nic przeciwko. – podniosłam jedną brew do góry.
- To, że do Ciebie przyszłam, nie oznacza, że będziemy się zaraz kochać.
- Nie? – zmrużył oczy i niebezpiecznie się do mnie zbliżył. Kiedy usiadł obok mnie na kanapie, obróciłam się do niego nogami i nie pozwoliłam na dalszy kontakt.
- Od kiedy jesteś taka niedostępna? – oparł ramię o moje kolana i uśmiechnął się szeroko. Przejechałam dłonią po jego włosach i odepchnęłam stanowczo jego głowę. Potwornie na mnie działał i doskonale sobie zdawał z tego sprawę.
Ponownie położył swoją głowę na moich kolanach i przymknął oczy.
*
Sami nie wiedzieli ile czasu minęło nim przenieśli się do łóżka. Leżeli obok siebie i napawali się niesamowicie intensywnym i dziwnym uczuciem. Dziewczyna starała się utrzymywać stosowny dystans, ale przy kolejnej błyskawicy, leżała już przytulona do pleców piłkarza.
Marc czuł ciepły oddech dziewczyny na swoich plecach. Złapał dłoń, którą objęła go w pasie i przyciągnął ją do swojej klatki piersiowej. Blask świec, który wypełniał sypialnię, co chwilę zakłócany był przez kolejną i coraz jaśniejszą błyskawicę. Izabella czuła bicie serca chłopaka pod swoją dłonią i uśmiechała się mimowolnie.
Za oknem panował prawdziwy chaos. Wiatr osiągał niesamowitą prędkość, deszcz lał się strumieniami, a morze było wzburzone. Obsługa hotelowa stała na baczności, ponieważ w mediach pojawiały się coraz poważniejsze informacje odnośnie pogody. Oczywiście żaden z piłkarzy nie sprawdził wcześniej czy aby warunki meteorologiczne będą odpowiednie dla plażowania. Nikt nie przewidział, że zastanie ich sztorm dziesięciolecia.
*
Obudziłam się po dziewiątej. W łóżku nie było Marc’a. Rozejrzałam się po pokoju i odnalazłam swój telefon komórkowy. Sama nie wiem czemu wolałam spędzić noc w łóżku Marc’a niż swoim. Burza skończyła się dopiero nad ranem, ale krajobraz na plaży był przerażający. Połamane drzewa porozciągane były po piasku, a leżaki powywracane były w każdą możliwą stronę.
Wymknęłam się z pokoju Marc’a i przemknęłam przez korytarz jak duch. Nie chciałam by któryś z chłopaków mnie zauważył, ponieważ wcale nie wyglądało to zbyt dobrze. Wychodziłam w końcu z pokoju swojego byłego chłopaka.
Wzięłam długi prysznic i nim zeszłam na śniadanie, założyłam krótkie dżinsowe szorty i czarny top. Nie malowałam się zbyt przesadnie, użyłam tylko tusz i związałam włosy w niesforny koczek.
- Witamy śpiącą królewnę. – w restauracji na dole przywitał mnie szeroko uśmiechnięty Alexis. – Wybieramy się zaraz na miasto.
- Tylko coś zjem, ok.? – usiadłam obok Thiago i kiwnęłam ręką w stronę kelnerki. Zamówiłam jajecznicę i podwójną kawę, by postawić się na nogi.
- Jak noc? – zwrócił się do mnie Chilijczyk.
- A dobrze. Dziękuję. – odpowiedziałam mieszając łyżeczką w filiżance, którą podała mi kelnerka.
- Mam nadzieję, że powróci piękna pogoda i trochę poleżakujemy na plaży. Nie po to tutaj przyjeżdżaliśmy, by siedzieć w hotelu. – wszyscy byli zbulwersowani. Ja również. Chciałam inaczej spędzić wakacje, ale w z braku laku wolałam siedzieć w hotelu, niż moknąć na deszczu.
Na szczęście nim wyszliśmy na miasto, pogoda uległa lekkiej poprawie. Zarzuciłam na siebie kurtkę przeciwdeszczową, a na stopy wsunęłam adidasy. Widząc Marc’a przed hotelem, ujrzałam uśmiech skierowany w moją stronę. Odpowiedziałam tym samym i stanęłam obok Chilijczyka, który maltretował w dłoniach plan miasta. Krzyknął, że kierujemy się właśnie za nim, choć osobiście twierdziłam, że nie był to zbyt dobry pomysł. Alexis potrafił zgubić się w szatni, a co dopiero w całkiem obcym mu mieście. Szliśmy za nim z posępnymi minami. Ściskałam w dłoniach aparat fotograficzny i próbowałam uchwycić jak najwięcej się da. Marc szedł obok mnie, zasłaniając twarz swoimi klasycznymi ray banami na nosie i szperającym coś w swoim telefonie komórkowym. Thiago i Sergi szli przed nami pochłonięci rozmową na temat burzy.
Czułam się dziwnie w towarzystwie Marc’a. Spędziłam noc w jego pokoju, przytulona do jego pleców i zachowywałam się jakby nic się nie wydarzyło. Kochałam się z nim pierwszego wieczoru i sama nie wierzyłam w to jaką stałam się osobą. Chciałam zemsty, a wyszło na to, że sama wpadłam we własne sidła.
Marc maszerował tuż obok mnie. Był wyraźnie zamyślony i przez większość naszej mini wycieczki milczał. Miałam wrażenie, że czuje się podobnie do mnie, ale widząc jak odwraca wzrok za krótką spódniczką jakiejś dziewczyny, od razu wiedziałam, że byłam w błędzie. Taka osoba się nie zmienia. Nigdy.
Miałam poważny plan na nie zwariowanie do końca wakacji. Musiałam być silna i stawić czoła swoim słabością. A miałam ich całkiem niewiele. Mówiąc szczerze, to tylko jedną. Jego. Wieczorem zapukałam w drzwi do jego pokoju i czekałam zniecierpliwiona, aż mi otworzy.
- Bella. – otworzył mi z szerokim uśmiechem na twarzy. Gestem ręki zaprosił mnie do środka i zamknął za mną drzwi. Skierowałam się prosto do salonu i zajęłam miejsce na kanapie. Wszedł za mną i oparł się o futrynę drzwi pomiędzy salonem, a kuchnią. – Napijesz się czegoś?
- Nie, dziękuję. Przyszłam tutaj, bo musimy porozmawiać. – powiedziała stanowczo. Wiedziałam, że im szybciej to powiem, tym lepiej dla mnie. – Musimy zakończyć to „coś”. Nie zamierzam być na Twoje zawołanie, piękne oczy i w ogóle. Byliśmy kiedyś razem, ale to przeszłość i każdy żyje swoim życiem. Jasne? – podniosłam się z kanapy. Sama próbowałam uwierzyć w to co mówię. Widząc jak się śmieje, czułam, że nie był to za dobry pomysł.
- Chyba sama w to nie wierzysz, Bella. – zrobił kilka kroków w moją stronę. – Przecież jest nam ze sobą dobrze. Po co to wszystko komplikować?
- Ja niczego nie komplikuję. Mówię jak jest. – skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Więc powiedz jeszcze raz, że to nie ma sensu. – podszedł jeszcze bliżej. Kiedy stanął centralnie przede mną, poczułam jak uginają się pode mną kolana. – No dalej. Powiedz to… - złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie.  – Powiedz, że mam sobie pójść i dać Ci spokój. – nachylił się nade mną. Miałam wrażenie, że przyciąga mnie do siebie jeszcze bliżej, ale fizycznie nie było to możliwe. – No powiedz.
- Chcę… byś… - nie pozwolił mi dokończyć. Złapał mnie w pasie i uniósł tak, abym objęła go udami. Złączył nasze usta w ognistym pocałunku i skierował nas do sypialni. Nawet na chwilę nie odrywał się ode mnie. Byłam zdecydowanie przewrażliwiona na jego punkcie, a on wykorzystywał każdą chwilę mojej nieuwagi.
Położył mnie na łóżku i kontynuował niebezpieczną grę wstępną. Trzymał mnie za nadgarstki i nie pozwalał nawet na najmniejszy ruch. Denerwowało mnie to, ponieważ traktował mnie rzeczowo. Zebrałam w sobie odpowiednią ilość siły i odepchnęłam go, aż upadł na ziemię. Wstałam z uniesioną do góry głową i ominęłam go z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Nie zostawiaj mnie tak! – krzyknął za mną, ale usłyszał jedynie trzask drzwi. Odetchnęłam z ulgą. Teraz to ja kontrolowałam sytuację, a on musiał się z tym pogodzić. Radość rozpierała mnie od środka i nim się spostrzegłam wpadłam na Sergi’ego, który z podejrzliwą miną zapytał co robiłam w pokoju swojego odwiecznego wroga.


********************************************* 
Krótko i strasznie długo kazałam na siebie czekać z nowością. Brak czasu spowodowany nawałem nauki, egzaminami na uczelni i przeróżnymi innym obowiązkami. Przez weekend obiecam nadrobić zaległości w pisani. W międzyczasie napisałam prolog na kilku rozdziałowe opowiadanie. Cóż nie jest to coś wielkiego, ale zapraszam zainteresowanych ;-)

6 komentarzy:

  1. Jestem dumna z Isabell , że tak powiem :D
    Oby tylko teraz nie uległa Marcowi , bo nici z jej planu . To prawda , Isabell bardzo się zmieniła i to widać w jej zachowaniu xD
    No i coś mi się wydaje , że Sergi wie, że między nimi do czegoś doszło ^^
    Czekam na następny <33
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisze komentarz co prawda pierwszy raz tutaj ale muszę ci powiedzieć że twoje opowiadania są zajebiste, a to normalnie kocham:D mam nadzieję że częściej będziesz dodawała :p wchodzę co 5 min i sprawdzam czy dodałas kolejną część :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie komentarze momentalnie dodają mi chęci do pisania :-) dziękuję!

      Usuń
  3. Zapraszam na trzeci rozdział: http://la-muerte-no-es-ell-final.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze cudowny rozdział! Taki... mrr. xD
    Isabell jak zawsze świetna! Jestem bardzo ciekawa co dalej będzie z tym jej planem no i co z Marciem? A Sergi coś pewnie podejrzewa.
    Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na ostatni rozdział, który pojawił się na http://he-was-gone.blogspot.com/

      Usuń

***********************************************************

***********************************************************