Poczucie
wolności, wyzwolenia i radości. To właśnie towarzyszyło mi w drodze powrotnej
do swojego pokoju. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i weszłam do środka. Miałam
znakomity humor. Wzięłam prysznic, ponieważ czułam się nie na tyle świeżo i
zeszłam do restauracji na parterze, gdzie wzrokiem odnalazłam chłopców.
Pomachałam im radośnie i usiadłam przy ich stoliku.
- Gdzie się
włóczycie? I czemu beze mnie? – spiorunowałam wzrokiem Alexis’a.
- Nie było Cię
w pokoju, bo pukałem, a później zobaczyłem Cię na plaży. A u Marc’a byłaś jaka
laska. Stwierdziliśmy, że idziemy sami. – odpowiedział szybko. O mało nie
zakrztusiłam się kawą na jego słowa o jakiejś dziewczynie. Gdyby wiedział, że
to ja to chyba miałby podobną do mnie minę.
- No, ale
ważne, że już jestem. – próbowałam jakoś zmienić temat. – I widzieliście coś
ciekawego na mieście?
- W zasadzie
to mało, bo szybko przegonił nas deszcz. Ale na pierwszy rzut oka to miasto
jest całkiem urocze. – śmiech Chilijczyka wypełnił całą restaurację. – Jutro
też się wybierzemy, może więcej zobaczymy.
- Jadłaś już
kolację? – zwrócił się do mnie Thiago. Pokiwałam głową, na co piłkarz kiwnął
ręką w stronę kelnera. Zamówił mi coś do jedzenia i nalał do szklanki świeży
sok pomarańczowy. Kiedy do restauracji wszedł Marc, mój uśmiech stał się
szerszy, co nie uszło uwadze Sergi’ego Roberto.
Brunet
podszedł do naszego stolika. Był zdekoncentrowany i próbował nie skupiać swojego
wzroku na mnie, ale mimo swoich najszczerszych sił i tak jego spojrzenie
lądowało na mojej osobie.
- Wyglądasz na
zmarnowanego. – zauważył od razu Thiago.
- Miałem
ciężki wieczór. – odpowiedział po chwili. Złapał się za głowę, przez co
naprężył swoje mięśnie i utkwił wzrok w szklance wody, która stała na stole.
Miałam ogromną satysfakcję widząc go w takim stanie. Czułam się wreszcie
oderwana od przeszłości i skupiłam się tylko i wyłącznie na przyszłości.
- Słyszeliśmy,
że miałeś towarzystwo. – zaśmiał się głośno Alexis, na co Marc spiorunował go
wzrokiem. Zamówił coś do jedzenia, przy okazji kiedy kelnerka przyniosła moją
kolację. Zezował na mnie swoim wzrokiem, ja natomiast bez żadnego zawahania i
mrugnięcia spoglądałam na niego.
- Towarzystwo?
Czuję się wykorzystany. – wyszczerzył szereg białych zębów. Nie poczułam się
nawet na moment głupio. Miałam wrażenie, że ten wieczór zmienił mnie na dobre.
Wyzbyłam się ciągłego przepraszania świat i ludzi za to, że żyję. Poczułam się
wolna jak nigdy dotąd.
-
Wykorzystany? – Alexis wybałuszył oczy. – To jakaś miejscowa laska?
- Coś w tym
stylu. – oboje mieliśmy ciężkie charaktery, a to musiało zaowocować różnymi
akcjami. To co wydarzyło się podczas pierwszego wieczoru w La Palma wywoływało
szybsze bicie mojego serca. Ale nie miałam wyrzutów sumienia.
- A Ty co taka
wesolutka? – Sergi zmierzył mnie wzrokiem. Miałam przeczucie, że wywierci we
mnie dziurę.
- Jestem na
wakacjach. – myślałam, że moja odpowiedź go usatysfakcjonuje, ale nie dawał za
wygraną.
- Spacer na
plaży dał Ci kopa? – zmrużył oczy.
- Otóż to,
Sergi. – puściłam mu subtelne oczko i zajęłam się swoim talerzem. Co chwilę
odrywałam wzrok, by spojrzeć na swoich towarzyszy, którzy opowiadali przeróżne
anegdotki z szatni. Ich śmiechy wypełniły całą restaurację. Większość gości nie
miała nic przeciwko, tylko kilku chłopaków poczuło zagrożenie przed swoimi
dziewczynami i posyłało w naszym kierunku mordercze spojrzenia. Wyszliśmy z
restauracji po 23 i rozeszliśmy się grzecznie do swoich pokoi.
Kiedy niebo
ponownie spowiło się piorunami, usiadłam na parapecie. Byłam zdenerwowana,
ponieważ byłam sama w wielkim i ciemnym apartamencie. Gdy nagle światło zgasło,
ponieważ wysiadł prąd, zaczęłam mimowolnie panikować. Pokojówka przyniosła mi
chwilę później zestaw świeczek, które choć odrobinę rozświetliły ponurą noc.
Próbowałam ją wypytać o to jak długo nie będzie działać prąd, ale sama
dziewczyna nie wiedziała do końca jak wygląda sytuacja. Uspokoiła mnie
odrobinę, ale nie na tyle by szybko zasnąć.
Nie myśląc
dużo więcej, złapałam jedną z zapalonych świeczek i skierowałam się do pokoju
obok. Marc otworzył mi drzwi i przywitał mnie z wielkim zaskoczeniem. Zaprosił
mnie jednak do środka gestem ręki i zamknął za mną drzwi.
- Nie chcę być
sama w taką burzę. – skierowałam się prosto na kanapę. Marc podążył za mną i
usiadł na stoliku. – O co chodzi z prądem?
- Rozmawiałem
z recepcjonistką. Wichura zerwała połączenia energetyczne z hotelem. Z samego
rana ma przyjść pomoc techniczna. – odpowiedział. Podwinęłam nogi pod siebie i
przytuliłam do poduszki. – Chyba powinniśmy porozmawiać o tym co zaszło.
- Nie wiem czy
jest jakiś sens. – wzruszyłam ramionami.
- Myślę, że to
co zaszło… było… - zawiesił na chwilę głos. - …niespodziewane. Ale było
naprawdę… nie wiem jak to określić.
- Zadawalające?
– przytaknął mi od razu. Wymieniliśmy się uśmiechami i coraz bardziej czułam
się swobodnie w jego towarzystwie.
- Zawsze
możemy to powtórzyć. Nie mam nic przeciwko. – podniosłam jedną brew do góry.
- To, że do
Ciebie przyszłam, nie oznacza, że będziemy się zaraz kochać.
- Nie? –
zmrużył oczy i niebezpiecznie się do mnie zbliżył. Kiedy usiadł obok mnie na kanapie,
obróciłam się do niego nogami i nie pozwoliłam na dalszy kontakt.
- Od kiedy
jesteś taka niedostępna? – oparł ramię o moje kolana i uśmiechnął się szeroko.
Przejechałam dłonią po jego włosach i odepchnęłam stanowczo jego głowę.
Potwornie na mnie działał i doskonale sobie zdawał z tego sprawę.
Ponownie
położył swoją głowę na moich kolanach i przymknął oczy.
*
Sami nie
wiedzieli ile czasu minęło nim przenieśli się do łóżka. Leżeli obok siebie i
napawali się niesamowicie intensywnym i dziwnym uczuciem. Dziewczyna starała
się utrzymywać stosowny dystans, ale przy kolejnej błyskawicy, leżała już
przytulona do pleców piłkarza.
Marc czuł
ciepły oddech dziewczyny na swoich plecach. Złapał dłoń, którą objęła go w
pasie i przyciągnął ją do swojej klatki piersiowej. Blask świec, który
wypełniał sypialnię, co chwilę zakłócany był przez kolejną i coraz jaśniejszą błyskawicę.
Izabella czuła bicie serca chłopaka pod swoją dłonią i uśmiechała się
mimowolnie.
Za oknem
panował prawdziwy chaos. Wiatr osiągał niesamowitą prędkość, deszcz lał się
strumieniami, a morze było wzburzone. Obsługa hotelowa stała na baczności,
ponieważ w mediach pojawiały się coraz poważniejsze informacje odnośnie pogody.
Oczywiście żaden z piłkarzy nie sprawdził wcześniej czy aby warunki meteorologiczne
będą odpowiednie dla plażowania. Nikt nie przewidział, że zastanie ich sztorm
dziesięciolecia.
*
Obudziłam się
po dziewiątej. W łóżku nie było Marc’a. Rozejrzałam się po pokoju i odnalazłam
swój telefon komórkowy. Sama nie wiem czemu wolałam spędzić noc w łóżku Marc’a
niż swoim. Burza skończyła się dopiero nad ranem, ale krajobraz na plaży był
przerażający. Połamane drzewa porozciągane były po piasku, a leżaki powywracane
były w każdą możliwą stronę.
Wymknęłam się
z pokoju Marc’a i przemknęłam przez korytarz jak duch. Nie chciałam by któryś z
chłopaków mnie zauważył, ponieważ wcale nie wyglądało to zbyt dobrze.
Wychodziłam w końcu z pokoju swojego byłego chłopaka.
Wzięłam długi
prysznic i nim zeszłam na śniadanie, założyłam krótkie dżinsowe szorty i czarny
top. Nie malowałam się zbyt przesadnie, użyłam tylko tusz i związałam włosy w
niesforny koczek.
- Witamy
śpiącą królewnę. – w restauracji na dole przywitał mnie szeroko uśmiechnięty
Alexis. – Wybieramy się zaraz na miasto.
- Tylko coś
zjem, ok.? – usiadłam obok Thiago i kiwnęłam ręką w stronę kelnerki. Zamówiłam
jajecznicę i podwójną kawę, by postawić się na nogi.
- Jak noc? –
zwrócił się do mnie Chilijczyk.
- A dobrze.
Dziękuję. – odpowiedziałam mieszając łyżeczką w filiżance, którą podała mi
kelnerka.
- Mam
nadzieję, że powróci piękna pogoda i trochę poleżakujemy na plaży. Nie po to
tutaj przyjeżdżaliśmy, by siedzieć w hotelu. – wszyscy byli zbulwersowani. Ja
również. Chciałam inaczej spędzić wakacje, ale w z braku laku wolałam siedzieć
w hotelu, niż moknąć na deszczu.
Na szczęście
nim wyszliśmy na miasto, pogoda uległa lekkiej poprawie. Zarzuciłam na siebie
kurtkę przeciwdeszczową, a na stopy wsunęłam adidasy. Widząc Marc’a przed
hotelem, ujrzałam uśmiech skierowany w moją stronę. Odpowiedziałam tym samym i
stanęłam obok Chilijczyka, który maltretował w dłoniach plan miasta. Krzyknął,
że kierujemy się właśnie za nim, choć osobiście twierdziłam, że nie był to zbyt
dobry pomysł. Alexis potrafił zgubić się w szatni, a co dopiero w całkiem obcym
mu mieście. Szliśmy za nim z posępnymi minami. Ściskałam w dłoniach aparat fotograficzny
i próbowałam uchwycić jak najwięcej się da. Marc szedł obok mnie, zasłaniając
twarz swoimi klasycznymi ray banami na nosie i szperającym coś w swoim
telefonie komórkowym. Thiago i Sergi szli przed nami pochłonięci rozmową na
temat burzy.
Czułam się
dziwnie w towarzystwie Marc’a. Spędziłam noc w jego pokoju, przytulona do jego
pleców i zachowywałam się jakby nic się nie wydarzyło. Kochałam się z nim
pierwszego wieczoru i sama nie wierzyłam w to jaką stałam się osobą. Chciałam
zemsty, a wyszło na to, że sama wpadłam we własne sidła.
Marc
maszerował tuż obok mnie. Był wyraźnie zamyślony i przez większość naszej mini
wycieczki milczał. Miałam wrażenie, że czuje się podobnie do mnie, ale widząc
jak odwraca wzrok za krótką spódniczką jakiejś dziewczyny, od razu wiedziałam,
że byłam w błędzie. Taka osoba się nie zmienia. Nigdy.
Miałam poważny
plan na nie zwariowanie do końca wakacji. Musiałam być silna i stawić czoła
swoim słabością. A miałam ich całkiem niewiele. Mówiąc szczerze, to tylko
jedną. Jego. Wieczorem zapukałam w drzwi do jego pokoju i czekałam
zniecierpliwiona, aż mi otworzy.
- Bella. –
otworzył mi z szerokim uśmiechem na twarzy. Gestem ręki zaprosił mnie do środka
i zamknął za mną drzwi. Skierowałam się prosto do salonu i zajęłam miejsce na
kanapie. Wszedł za mną i oparł się o futrynę drzwi pomiędzy salonem, a kuchnią.
– Napijesz się czegoś?
- Nie,
dziękuję. Przyszłam tutaj, bo musimy porozmawiać. – powiedziała stanowczo. Wiedziałam,
że im szybciej to powiem, tym lepiej dla mnie. – Musimy zakończyć to „coś”. Nie
zamierzam być na Twoje zawołanie, piękne oczy i w ogóle. Byliśmy kiedyś razem,
ale to przeszłość i każdy żyje swoim życiem. Jasne? – podniosłam się z kanapy.
Sama próbowałam uwierzyć w to co mówię. Widząc jak się śmieje, czułam, że nie
był to za dobry pomysł.
- Chyba sama w
to nie wierzysz, Bella. – zrobił kilka kroków w moją stronę. – Przecież jest
nam ze sobą dobrze. Po co to wszystko komplikować?
- Ja niczego
nie komplikuję. Mówię jak jest. – skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Więc powiedz
jeszcze raz, że to nie ma sensu. – podszedł jeszcze bliżej. Kiedy stanął
centralnie przede mną, poczułam jak uginają się pode mną kolana. – No dalej.
Powiedz to… - złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie. – Powiedz, że mam sobie pójść i dać Ci
spokój. – nachylił się nade mną. Miałam wrażenie, że przyciąga mnie do siebie
jeszcze bliżej, ale fizycznie nie było to możliwe. – No powiedz.
- Chcę… byś… -
nie pozwolił mi dokończyć. Złapał mnie w pasie i uniósł tak, abym objęła go
udami. Złączył nasze usta w ognistym pocałunku i skierował nas do sypialni.
Nawet na chwilę nie odrywał się ode mnie. Byłam zdecydowanie przewrażliwiona na
jego punkcie, a on wykorzystywał każdą chwilę mojej nieuwagi.
Położył mnie
na łóżku i kontynuował niebezpieczną grę wstępną. Trzymał mnie za nadgarstki i
nie pozwalał nawet na najmniejszy ruch. Denerwowało mnie to, ponieważ traktował
mnie rzeczowo. Zebrałam w sobie odpowiednią ilość siły i odepchnęłam go, aż
upadł na ziemię. Wstałam z uniesioną do góry głową i ominęłam go z szerokim
uśmiechem na twarzy.
- Nie
zostawiaj mnie tak! – krzyknął za mną, ale usłyszał jedynie trzask drzwi.
Odetchnęłam z ulgą. Teraz to ja kontrolowałam sytuację, a on musiał się z tym
pogodzić. Radość rozpierała mnie od środka i nim się spostrzegłam wpadłam na
Sergi’ego, który z podejrzliwą miną zapytał co robiłam w pokoju swojego
odwiecznego wroga.
*********************************************
Krótko i strasznie
długo kazałam na siebie czekać z nowością. Brak czasu spowodowany nawałem
nauki, egzaminami na uczelni i przeróżnymi innym obowiązkami. Przez weekend
obiecam nadrobić zaległości w pisani. W międzyczasie napisałam prolog na kilku
rozdziałowe opowiadanie. Cóż nie jest to coś wielkiego, ale zapraszam
zainteresowanych ;-)
Jestem dumna z Isabell , że tak powiem :D
OdpowiedzUsuńOby tylko teraz nie uległa Marcowi , bo nici z jej planu . To prawda , Isabell bardzo się zmieniła i to widać w jej zachowaniu xD
No i coś mi się wydaje , że Sergi wie, że między nimi do czegoś doszło ^^
Czekam na następny <33
Buziaki :*
Pisze komentarz co prawda pierwszy raz tutaj ale muszę ci powiedzieć że twoje opowiadania są zajebiste, a to normalnie kocham:D mam nadzieję że częściej będziesz dodawała :p wchodzę co 5 min i sprawdzam czy dodałas kolejną część :p
OdpowiedzUsuńTakie komentarze momentalnie dodają mi chęci do pisania :-) dziękuję!
UsuńZapraszam na trzeci rozdział: http://la-muerte-no-es-ell-final.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze cudowny rozdział! Taki... mrr. xD
OdpowiedzUsuńIsabell jak zawsze świetna! Jestem bardzo ciekawa co dalej będzie z tym jej planem no i co z Marciem? A Sergi coś pewnie podejrzewa.
Czekam na kolejny ;*
Zapraszam na ostatni rozdział, który pojawił się na http://he-was-gone.blogspot.com/
Usuń