Stałam
nieruchomo przez kilka dobrych minut. Nie wiedziałam jak mam zareagować,
ponieważ nie byłam przygotowana na takie coś. Większości z tych ludzi nawet nie
znałam, wiec nie wiedziałam co mam zrobić. Zdmuchnęłam świeczki na torcie,
który podsunął mi pod nos Marc. Udawałam, że między nami jest wielki mur i nie
zwracałam uwagi na jego zaczepki. Cierpliwie wysłuchiwałam życzeń i grzecznie
dziękowałam za każde z osobna. Niektóre z dziewczyn rzucały mi się na szyję, a
faceci całowali po policzkach. Miałam żal do Alexis’a, że nie powiedział mi o
imprezie. Gdybym wiedziała to założyłabym coś odpowiedniego, a nie zwykłe
dżinsy i czarną koszulkę, w której byłam w pracy. Czułam się głupio, bo
niektóre z panienek były naprawdę wypindrzone.
- Dziękuję Sanchez
za to wszystko, ale naprawdę nie musiałeś. Wystarczyłyby głupie życzenia, a nie
to wszystko. – złapałam za ramiona Chilijczyka. – Dziękuję. – ucałowałam go w
policzek.
- Ja tylko
miałem za zadanie, żeby utrzymać Cię w mieszkaniu do wieczora. Chyba mi się to
udało. – zaśmiał się. – To wszystko sprawka Marc’a. On załatwiał, organizował.
Ja tylko miałem mieć Cię na oku.
- Naprawdę? –
spojrzałam na niego zaskoczona. Byłam pewna, że pomysł i realizacja urodziły
się w łepetynie Chilijczyka, który czasami wpadał na dość niekonwencjonalne
rozwiązania.
- Mówię
poważnie. Jak nie wierzysz, to sama go zapytaj. – piłkarz wykorzystał moment,
że Bartra akurat przechodził obok nas, i złapał go za łokieć przyciągając do
nas. – Przez pomyłkę zostałem wrobiony w organizację tego wszystkiego.
- Nie szkodzi.
– uśmiechnął się Marc, dając mu do zrozumienia, że nie ma ochoty rozmawiać na
ten temat.
- No, ale
wiesz… nie chcę sobie przypisywać Twoich zasług. To Twoja impreza, o której
opowiadałeś od dobrego tygodnia!
- Daj spokój,
Alexis. – szturchnął go w ramię, by się zamknął, ale tamten dalej paplał.
Musiałam jakoś zareagować.
- W takim
razie dziękuję Tobie, Marc. Naprawdę się tego nie spodziewałam. – podniosłam
się na palcach i złożyłam na jego policzku krótki pocałunek. Obiecałam sobie,
że będę go trzymać na dystans, a za każdym razem taka sytuacja wywoływała u
mnie szybsze bicie serca.
- Nie ma za
co, Bella. Chcę tylko zakopać topór wojenny. Wiem, że mnie nie znosisz, ale
może choć trochę się do mnie przekonasz. – podał mi dłoń, którą uścisnęłam. –
Wszystkiego najlepszego.
Nie tego się
spodziewałam. Nie wiem, głupia, myślałam, że weźmie mnie w ramiona? Sama
mówiłam, że nie chcę go znać, a dalej wodziłam za nim wzrokiem. Miałam wahania
nastrojów, gorsze niż niejedna kobieta w ciąży.
- Korzystając
z okazji chciałbym Wam kogoś przedstawić. – uśmiechnął się zalotnie i złapał za
rękę dziewczynę, która kręciła się wokół nas od paru minut. – To Ana.
- Miło mi Cię
poznać. – zareagował radośnie Alexis, który od razu złapał blondynkę w ramiona
i przytulił do siebie. Spojrzałam na Marc’a, który przeszył mnie wzrokiem.
Chciał obserwować jak reaguję na jego nową zdobycz. Zachowałam pokerową twarz i
uścisnęłam dziewczynie dłoń. Posłałam jej nawet uśmiech, co nie uszło uwadze
piłkarza. Najbardziej bolało mnie to, że była oczywiście piękna, ale przy tym
miła, a to chyba jeszcze gorsze. Wiedziałam dobrze, że Marc wyssie z niej
ostatnie soki dobroci i przemieni w chodzące zombie, jakim byłam parę miesięcy
po zakończeniu szkoły.
- Mieszkasz w
Barcelonie? – zagaił Alexis do dziewczyny, która stała w objęciach Marc’a i
posyłała nam szczere uśmiechy.
- W Walencji.
Do Barcelony dojeżdżam na studia zaoczne. – odpowiedziała.
- A co
studiujesz?
-
Administrację. – dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, odpowiedziałam tym samym.
Byłam zdezorientowana zachowaniem Marc’a. Tak jakby chciał się ją przede mną
pochwalić i robił wszystko bym czuła się zazdrosna. Widziałam w nim swoje
zachowanie i zrobiło mi się momentalnie głupio. Zdałam sobie sprawę jak
żałośnie to wyglądało, gdy umawiałam się z jego bratem.
Alexis
pociągnął mnie za ramię do machających w naszym kierunku Thiago, Sergi’ego oraz
Tello. Z uśmiechem podeszłam do nich i wysłuchałam litanii życzeń, które do
mnie od razu skierowali.
- …i jeszcze
raz pieniędzy. – dodał Sergi po raz setny, wyrywając się przed kolegów, którzy
po kolei życzyli mi miłości.
- Dziękuję
kochani. – wycałowałam każdego z osobna i oddałam się serii uścisków.
Wykorzystał okazję również Pedro, który przy okazji złożył mi życzenia i z
charakterystycznym dla siebie uśmiechem mocno mnie uścisnął.
Po chwili w
kącie obszernego salonu dostrzegłam Lukę oraz Matildę, którzy zajmowali się
rozrabiającą Lily.
- Cześć! –
podeszłam do nich z szerokim uśmiechem.
- Nawet nie
wiesz jak się cieszę widząc Cię w tak dobrym nastroju. – zaśmiał się brat i
wziął mnie w ramiona. – Wszystkiego najlepszego, siostrzyczko.
- Dziękuję,
Luka. I Wy wiedzieliście o tej całej imprezie? – dziewczyna brata kiwnęła głową
z przepraszającym uśmiechem. – Dziękuję, że przyszliście.
- Nie dziękuj.
– blondynka machnęła ręką i mocno mnie uścisnęła. – Wszystkiego najlepszego!
- 100 lat,
ciociu! – krzyknęła Lily i rzuciła mi się w ramiona. Wyściskałam blondynkę,
która wydała z siebie jęki niezadowolenia. Bratanica skoczyła na ręce swojego
taty i spojrzała na wszystkich gości z góry. – Nie znam tu nikogo. – zauważyła błyskotliwie.
- Mnie znasz.
– puściłam jej oczko. Usłyszałam za swoimi plecami, że Thiago zamierza pokroić
tort, na co od razu się zgodziłam. Zlustrowałam szybko salon i ludzi w nim
przebywających. Większość piłkarzy, którzy przyszli z partnerkami lub
całkowicie mi obcy ludzie. Nie miałam zielonego pojęcia skąd ich wytrzasnął
Alexis czy też Marc, ale nie chciałam się ich wypytywać w trakcie imprezy.
Po dwudziestej
trzeciej podeszła do mnie Matilde oraz mój brat, który niósł na rękach swoją
córkę. Przeprosili mnie, że muszą już lecieć, ale Lily zasypiała na stojąco.
Zaproponowałam, by położyli małą w moim mieszkaniu i wrócili, ale odmówili.
Luka miał pobudkę wcześnie rano związaną ze ślubną sesją zdjęciową nad morzem,
a Matilde miała już umówione spotkanie w kancelarii ojca z jakimś
przedsiębiorcą chcącym zainwestować w firmę. Dodatkowo brat zaoferował mi dzień
wolnego, co przyjęłam z wielkim entuzjazmem. Mogłam wreszcie odespać, na co nie
miałam czasu przez ostatnie burzliwe tygodnie. Nie mogłam ich przecież
zatrzymać na siłę, więc pożegnałam się z trójką i odprowadziłam do drzwi.
Wróciłam po
chwili do roztańczonego Pedro, który porwał mnie momentalnie na parkiet.
Obrócił mnie parę razy, po czym wylądowałam w ramionach Busquets’a. Bawiło mi
się z nim naprawdę świetnie, ponieważ w ogóle się nie krępował i tańczył
zawodowo. Kiedy odbił mnie Marc poczułam się momentalnie skrępowana i moje
ruchy nie były już tak swobodne. Zwolniłam co nieco, ale nie robiłam tragedii i
tańczyłam z chłopakiem, jak z każdym innym. Obchodził się ze mną bardzo
delikatnie i nawet kiedy trzymał moją dłoń, miałam wrażenie, że zaraz ją puści.
Nie wiem czy to przez obecność Any, czy po prostu nie miał ochoty na taniec ze
mną i został do niego zmuszony przez Busquets’a. Nie chciałam zajmować się
niepotrzebną analizą. Odetchnęłam z ulgą, kiedy wylądowałam w ramionach
roześmianego Alexis’a.
Koło północy
towarzystwo nieco się przerzedziło. Nie miałam nic przeciwko, ponieważ sama
najchętniej udałabym się do swojego mieszkania, ale najnormalniej w świecie mi
nie wypadało. Trochę zaszalałam z alkoholem, który lał się strumieniami. W
pewnym momencie siedziałam wokół stołu w salonie, między piłkarzami, którzy
pili kolejną kolejkę pod rząd. Należałam do osób, którzy mają dosyć mocną głowę
i dotrzymywałam ich tempa. Poczułam się radośnie, kiedy Alexis wpadł pod stół,
a Busi zaczął po raz setny opowiadać tę samą historię.
- Coś mnie
minęło? – dołączył do nas Marc, który usiadł naprzeciwko mnie za stołem i wypił
karniaka od Pedro.
- Jak widać…
nic szczególnego Cię nie minęło. – odpowiedziałam beznamiętnie kołysząc
szklanką z rozpuszczającą się w środku kostką lodu.
- Nie było
mnie pół godziny, a oni już tak się zalali? – zaśmiał się i rozejrzał na
kolegów, którzy wyglądali dosyć mizernie. Nie czułam się zbyt dobrze, ale nie
chciałam tego po sobie pokazywać. Było mi niedobrze i kręciło się w głowie, ale
nie wylądowałam na podłodze jak Sanchez, więc miałam wrażenie, że nie jest ze
mną aż tak źle. – Dzwonię po taksówki, a resztę rozgonię. – zaoferował się od
razu. Wzruszyłam ramionami nie odwracając wzroku od szklanki.
Parę minut po
drugiej wyszli prawie wszyscy. Ci najbardziej pijani zostali przetransportowani
przez Marc’a do taksówek, które podjechały ciągiem pod nasz blok. Oparłam głowę
o stół i próbowałam dojść do siebie. Nim się spostrzegłam zostałam podniesiona
do góry i przerzucona przez ramię. Poczułam niesamowicie intensywne perfumy,
które należały tylko do jednej znanej mi osoby. Marc wyniósł mnie z mieszkania
Alexis’a i wszedł ze mną do windy. Wcisnął numer 14 i spokojnie czekał, aż
drzwi się otworzą. Kręciło mi się w głowie i czułam ilość alkoholu, który
pochłonęłam. Miałam wyrzuty sumienia, że tyle wypiłam, ale w końcu były to moje
urodziny i miałam ochotę zaszaleć.
- Masz klucz
do drzwi? – usłyszałam głos Marc’a, który miałam wrażenie, że wierci mi dziurę
w mózgu.
- Nie wiem… -
jęknęłam. Moja odpowiedź chyba zbulwersowała chłopaka, ponieważ zrzucił mnie
brutalnie ze swojego ramienia i oparł całe moje ciało o ścianę. Trzymał mnie za
ramiona, bo istniało prawdopodobieństwo, że zsunęłabym się na podłogę. – Ej! –
pisnęłam czując jego dłonie, które przeszukiwały moje kieszenie.
- Gdzie masz
klucz? Pytam poważnie. – złapał mnie za twarz i zmusił do spojrzenia w jego
przenikliwy wzrok. Odpowiedziałam głośnym śmiechem, co wyraźnie mu się nie
spodobało. – Nie wygłupiaj się, tylko mów. – przybliżył się do mnie i próbował
zmusić do koncentracji.
- No co? –
miałam znakomity humor, pomimo mdłości i zawrotów głowy. Marc kontynuował
przeszukiwanie moich kieszeń. Wreszcie znalazł klucz, którym otworzył drzwi do
mojego mieszkania i wniósł mnie do środka.
Po raz
pierwszy był w moim mieszkaniu, ale bez problemu odnalazł sypialnię i położył
mnie w łóżku. Kiedy nachylał się nade mną i próbował zdjąć moją sportową bluzę,
złapałam go za koszulę.
- Zostań. –
nie poznawałam siebie. Byłam zaskoczona, ale alkohol całkowicie zawrócił mi w
głowie. Marc był wyraźnie zdezorientowany, ale usiadł na skraju łóżka.
- Dawno nie
widziałem Ciebie nawalonej jak messerschmitt. – zaśmiał się. – Ale przyznam
się, że tęskniłem za tym. – oparł swoje ramię o szafkę nocną i nie spuszczał ze
mnie wzroku.
- Aj tam. –
machnęłam ręką.
- Mówię serio.
– jego głos strasznie mnie usypiał, ale usiłowałam wysłuchać do końca jego
wywodów. – Chciałbym zacząć z Tobą wszystko na nowo. Nie chcę, żebyś miała do
mnie żal o przeszłość, bo naprawdę zależy mi na Tobie. Jesteś dobrym
człowiekiem i chcę móc przebywać w Twoim otoczeniu. Nie chcę, żebyś uciekała na
mój widok, czy odwracała wzrok.
- Uhm… -
przymknęłam powieki.
- To dla mnie
ważne. – dotknął mojego policzka, bym otworzyła oczy. – Bella, nigdy Cię nie
zdradziłem. Nie wiem czemu tak myślałaś, ale nadszedł chyba odpowiedni czas, by
sobie wszystko wyjaśnić. Byłem gówniarzem i zachowywałem się jak dzieciak.
Dorosłem i wiem, że teraz nie zachowałbym się tak jak kiedyś. Nie zmarnowałbym
okazji, by być z Tobą.
Słyszałam jego
głos jak przez mgłę. Docierały do mnie pojedyncze słowa, które niby składały
się w całość, ale nie miały dla mnie żadnego sensu. Chciałam, żeby dał mi
spokój i pozwolił mi zasnąć.
- Skoro mam
być szczery to powiem też, że nie podobało mi się jak zagrałaś moim bratem.
Rozmawiałem z nim i wiem, że nie ma Ci tego za złe, ale chyba sama powinnaś z
nim o tym pogadać… Chciałaś wywołać u mnie zazdrość? – zawiesił na chwilę głos.
– Przecież doskonale wiesz, że każdy chłopak, który kręci się wokół Ciebie od
razu wywołuje u mnie zazdrość. Wcale nie musisz się o to starać.
Otworzyłam
oczy i spojrzałam na niego. Zaśmiałam się pod nosem na jego słowa. Byłam, aż
tak bardzo przewidywalna? Chciałam tylko zemsty, a wszystko odwróciło się
przeciwko mnie. Nie byłam zbyt dobrą intrygantką.
- Śpij dobrze.
– nachylił się nad szafką, by zgasić zapaloną obok lampkę, ale złapałam go za
rękę, kiedy próbował wstać z łóżka.
- Miałeś
zostać. – szepnęłam cicho. Nie dostrzegłam jego wyrazu twarzy. Światło zgasło,
a ja momentalnie zasnęłam.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Hej! Ależ ja Was bombarduję
ostatnio tymi nowymi rozdziałami. Sama nie wiem skąd mi się biorą te głupie
pomysły, ale ostatnio nie mogę narzekać na brak weny. Może to za sprawą
niekończących się kolokwium i pierwszymi egzaminami oraz tym, że robię wszystko
żeby się tylko nie uczyć. Niedługo matura, więc wszystkim tym którzy ją mają
życzę wytrwałości i cierpliwości. Zobaczycie jak ona szybko zleci! Dobrze wiem
co mówię :-) Później maturę będziecie mieć co pół roku jak ja. Pozdrawiam :*
PS: chciałabym zaktualizować zakładkę linki z Waszymi blogami. Jeżeli ktoś chciałby być informowany o nowościach u mnie, niech pisze, a ja z chęcią będę podsyłać linka gdy tylko coś u mnie się pojawi :-)
PS: chciałabym zaktualizować zakładkę linki z Waszymi blogami. Jeżeli ktoś chciałby być informowany o nowościach u mnie, niech pisze, a ja z chęcią będę podsyłać linka gdy tylko coś u mnie się pojawi :-)
ja tam się w sumie cieszę, że tak często rozdziały dodajesz. muszę przyznać, że mam to samo. za każdym razem gdy mam dużo nauki odczuwam nagłą potrzebe robienia czegokolwiek innego, byle nie związanego z edukacją.
OdpowiedzUsuńah, no rzeczywiście, z Belli nie taka tam znowu intrygantka. można by rzec, że prawie sama wpadła we własne sidła. zaskoczyła mnie konfrontacja z Bartrą, to jego wyznanie. może Isabell powinna dać mu szansę? sama nie wiem, bo jakby nie patrzeć on już przygruchał sobie Anę, choć to pewnie tylko robienie bohaterce na złość.
oh, no czekam na kolejny, trzymaj się! ;*
Uwielbiam to, ze tak często dodajesz nowe rozdziały ! I jak sie przyjaźnie tam u nich zrobiło pod koniec... ale ciekawi mnie trochę Ana... może coś namiesza :D czekam na kolejny, oby pojawił się równie szybko jak ten ;)
OdpowiedzUsuńKurcze, przepraszam, że tak zaniedbałam Twoje blogi i daaawno ich nie czytałam, ale miałam bardzo dużo na głowie i obiecuję, że to szybko nadrobię!
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
oj bombardujesz tymi nowościami, bombardujesz :D
OdpowiedzUsuńKurczę, wszystkie opisy imprez sa takie genialne w Twoim wykonaniu! Nie wiem skąd bierzesz tak genialne pomysły xD
I to wyznanie Marca! ahh, czyżby Bella m wybaczy? :D
Czekam na nowosć :*
Owszem, masz masę pomysłów ale na pewno nie są głupie c: Ehh czemu kiedy miałam problem z opisaniem tej gali nie zwróciłam się do Ciebie? Robisz kapitalne opisy imprez, więc pewnie gala też by Ci wyszła c: Normalnie jak czytam to wszystko widzę przed oczami ;) Namieszałaś totalnie ale właśnie za ro Cię lubię ^^Końcówka <3 cudna *,* i jeszcze ten gif ^^ muszę przyznać, że jest przystojny *,*
OdpowiedzUsuńCzekam na następne :*
Trzeba było się zgłosić. Mam tyle pomysłów, że starczyłoby na kilka opowiadań :*
UsuńJa tam wcale nie mam nic przeciwko dodawaniu nowych rozdziałów w takim tempie :D Wręcz przeciwnie , oby tak dalej :*
OdpowiedzUsuńMarc jest trochę dziwny , ale widać w nim już jakąś zmianę . O ile to tylko nie przykrywka , żeby znowu zdobyć Isabell xD No , ale może taki wredny to on nie jest ^^ Ale po co on przyprowadzał tą Anę , skoro chce żeby Bella mu wybaczyła ? :D Bartra , musisz chyba obrać inną taktykę ; D
Czekam na następny <333
Buziaki , kochana :*
Czyżby Marc się zmieniał? Nie, bo po cholerę Anę przyprowadził? To wszystko się dobrze nie skończy. Czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na 4 rozdział http://tu-me-ayudas.blogspot.com/
Usuń